piątek, 16 lutego 2024

Recenzja Torn In Half / Open Kasket “Prayers Return With Pain”

 

Torn In Half / Open Kasket

“Prayers Return With Pain”

Isolated Incidents 2024

Być może nie zauważyliście, bo znamienita większość ludzkości tego dnia leczyła się po całonocnym spożywaniu napojów wyskokowych, tudzież owo spożywanie jeszcze kontynuowała, ale pierwszego stycznie premierę miała kasetka zawierająca materiał dzielony pomiędzy Torn In Half i Open Kasket. Zespoły swoją przygodę z muzykowaniem dopiero co zaczęły, choć rzeczony split nie jest ich dziewiczym wydawnictwem. Przyznać trzeba, że oba składy prezentują się tutaj na tyle solidnie, iż warto mieć ich na oku i nazwy zapamiętać. Strona A to amerykański Torn In Half. Dwa numery trwające łącznie jakieś sześć minut przynoszą przede wszystkim ponadprzeciętny ciężar i groove. Panowie w stylu bardzo staroszkolnym gniotą masywnymi akordami, takimi w sam raz pod trzepanie włosem albo kręcenie młynka. Tak, jeśli pomyślicie Obituary / Bolt Thrower to będziecie mniej więcej na miejscu. Bez wyścigów, bez technicznych popisów czy solowych onanizmów. Prosto, bezpośrednio i niezwykle mocarnie. A przy tych w chuj chwytliwie. Czasem jest tak, że filozofia jest zbędna, podobnie jak silenie się na oryginalność. Starczą dobre wzorce i umiejętność poskładania ich w wyrazistą całość. Jeśli do tego inżynier dźwięku odpowiednio dołoży ciężaru na wagę, a wokalista odżołądkowo rzygnie, to mamy piosenki, które łamią kości i wyrywają kręgosłupy, a przy okazji są mocno „taneczne”. Mniam! Przekładamy taśmę, ale klimat niezbyt się zmienia. Krajanie Torn In Half wyznają najwyraźniej podobną muzyczną religię, bowiem ich dwie kompozycje kontynuują rytmiczne wbijanie człowieka kafarem w ziemię. Może nieco więcej tu elementów szybszych, ale i tak muzyka Otwartej Trumny rozdrabnia mózg głównie w tempie ręcznej maszynki do mięsa. Panowie w riffy potrafią, mimo iż większość z nich (zero zaskoczenia) jest z gatunku „znam, słyszałem”. Czuć jednak, że robią swoje z pasją, a że urodzili się z trzydzieści lat za późno, to przecież nie ich wina. Lubię takie splity. I czasem o im podobnych piszę, że nie wnoszą do gatunku nic nowego. Bo do gatunku może i nie, ale dostarczają scenie świeżej krwi o bardzo przyjemnym, metalicznym zapachu, na którą rzucić się mogą zarówno stare jak i młode wilki. Kolekcjonerom kaset zdecydowanie polecam. Pozostali mogą sobie na chwilę obecną posłuchać tych utworów w sieci. Warto.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz