Torn In Half / Open Kasket
“Prayers Return With Pain”
Isolated Incidents 2024
Być może nie zauważyliście, bo znamienita większość
ludzkości tego dnia leczyła się po całonocnym spożywaniu napojów wyskokowych,
tudzież owo spożywanie jeszcze kontynuowała, ale pierwszego stycznie premierę
miała kasetka zawierająca materiał dzielony pomiędzy Torn In Half i Open
Kasket. Zespoły swoją przygodę z muzykowaniem dopiero co zaczęły, choć rzeczony
split nie jest ich dziewiczym wydawnictwem. Przyznać trzeba, że oba składy
prezentują się tutaj na tyle solidnie, iż warto mieć ich na oku i nazwy
zapamiętać. Strona A to amerykański Torn In Half. Dwa numery trwające łącznie
jakieś sześć minut przynoszą przede wszystkim ponadprzeciętny ciężar i groove.
Panowie w stylu bardzo staroszkolnym gniotą masywnymi akordami, takimi w sam
raz pod trzepanie włosem albo kręcenie młynka. Tak, jeśli pomyślicie Obituary /
Bolt Thrower to będziecie mniej więcej na miejscu. Bez wyścigów, bez
technicznych popisów czy solowych onanizmów. Prosto, bezpośrednio i niezwykle
mocarnie. A przy tych w chuj chwytliwie. Czasem jest tak, że filozofia jest
zbędna, podobnie jak silenie się na oryginalność. Starczą dobre wzorce i
umiejętność poskładania ich w wyrazistą całość. Jeśli do tego inżynier dźwięku odpowiednio
dołoży ciężaru na wagę, a wokalista odżołądkowo rzygnie, to mamy piosenki,
które łamią kości i wyrywają kręgosłupy, a przy okazji są mocno „taneczne”.
Mniam! Przekładamy taśmę, ale klimat niezbyt się zmienia. Krajanie Torn In Half
wyznają najwyraźniej podobną muzyczną religię, bowiem ich dwie kompozycje
kontynuują rytmiczne wbijanie człowieka kafarem w ziemię. Może nieco więcej tu
elementów szybszych, ale i tak muzyka Otwartej Trumny rozdrabnia mózg głównie w
tempie ręcznej maszynki do mięsa. Panowie w riffy potrafią, mimo iż większość z
nich (zero zaskoczenia) jest z gatunku „znam, słyszałem”. Czuć jednak, że robią
swoje z pasją, a że urodzili się z trzydzieści lat za późno, to przecież nie
ich wina. Lubię takie splity. I czasem o im podobnych piszę, że nie wnoszą do
gatunku nic nowego. Bo do gatunku może i nie, ale dostarczają scenie świeżej
krwi o bardzo przyjemnym, metalicznym zapachu, na którą rzucić się mogą zarówno
stare jak i młode wilki. Kolekcjonerom kaset zdecydowanie polecam. Pozostali mogą
sobie na chwilę obecną posłuchać tych utworów w sieci. Warto.
- jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz