Romuvos
„Spirits”
Hammerheart Records 2024
W
ogóle nie sięgam po tego typu muzykę, gdyż ludystyczne muzykowanie po prostu
mnie nie rusza. Poza tym jego przaśność jest trudna do strawienia przez moje
komórki nerwowe. Niestety kapela ta trafiła do mojej skrzynki, przesłuchałem
(nie bez wysiłku) więc piszę. Pewnie kapela ta miłośnikom folk-metalu jest
znana, ale ci, którzy pierwszy raz się z tą nazwą spotykają powinni wiedzieć,
że Romuvos powstał w 2014 roku, a „Spirits” to już jego czwarty album. W jego
skład wchodzi dwóch Litwinów i trzech Izraelitów, a wszyscy mieszkają w
Berlinie. Założyli ten zespół, aby krzewić kulturę krajów nadbałtyckich,
potępiając jednocześnie ich chrystianizację. Nie wiem co do tego ma ta trójka
Żydów w składzie, ale wbijam w to. Czterdzieści minut muzyki i osiem kawałków
dziwnego zestawienia folkowej muzyki z doomem w klasycznym ujęciu. Każdy z
utworów składa się z dwóch części. Pierwsza połowa każdego z nich to ludowe
melodie stworzone za pomocą elektroniki, instrumentów perkusyjnych i gitary
akustycznej, którym towarzyszą mantryczne i podniosłe przyśpiewki. Brzmią one
nawet ciekawie, bo wprowadzają trochę złowrogiego i zarazem tęsknego klimatu.
Druga połowa to całkiem mocne granie, przywodzące skojarzenia z wikińskimi
produkcjami Bathory czy też Falkenbach. Silne gitary kreślą zdecydowane i
ciężkie riffy przy akompaniamencie monumentalnej sekcji rytmicznej. Akordy
płyną w średnich i wolnych tempach, snując chlubne i etniczne melodie. Chwilami
nieźle one bujają, wpadając w stonerowe tony. Słuchając „Spirits” w sumie nie
można się nudzić, gdyż kompozycje na tym krążku zawarte są zróżnicowane i
posiadają dosadny wydźwięk, który przeradza się momentami w ekstatyczne wręcz
uniesienie. Wielbiciele cepelii i rekonstrukcji rycerskich będą zachwyceni. Mi
tych wrażeń wystarczy przynajmniej na dwa lata.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz