czwartek, 1 lutego 2024

Recenzja SUFFOCATION „Hymns from the Apocrypha”

 

SUFFOCATION

„Hymns from the Apocrypha”

Nuclear Blast 2023

Po sześciu latach milczenia powrócili ze swym długo wyczekiwanym, dziewiątym już albumem długogrającym pionierzy Technicznego Brutal Death Metalu ze Stanów, czyli mighty Suffocation. Trzeci listopada 2023 roku był owym radosnym dla wielu maniaków dniem, kiedy to w całej swej okazałości oficjalnie nadeszła „Hymns from the Apocrypha”. Przybyła, okrutnie zajebała i ponownie pozamiatała. Wielu z Was powie, że można się było tego spodziewać, wszak to przecież Suffocation, mimo wszystko jednak kilka znaków zapytania tłukło się uparcie w mojej mózgownicy. Zupełnie niepotrzebnie, jak się później okazało, bowiem dziewiątka tych jegomości niszczy w piździec wszystko, co napotka na swej drodze, a co zjebać gdzie pieprz rośnie, przed nią nie zdążyło. „Hymny z Apokryfów” to bowiem płytka wyśmienita, powiedziałbym nawet, że wręcz mistrzowska w swoim rodzaju. Ponownie więc otrzymujemy tu napierdalające bestialsko, nieubłagane, z matematyczną niemal dokładnością połamane, ciężkie bębny, rozrywający, kreślący nierzadko geometrycznie niemal wzory bas, o grubych wykończeniach, bezlitosne, miażdżące, zawiłe riffy, dopracowane, strzeliste partie solowe i brutalne, niskie, zwierzęce growle. Ricky Myers (znany wcześniej z gry na perkusji w amerykańskim Disgorge), który wskoczył w miejsce Franka Mullena, naprawdę robi robotę. Jego wokalizy są potężne, głębokie, utrzymane w tradycyjnym tonie, a co najważniejsze nie próbuje on na siłę naśladować pana Mullena. Growling Myersa ma swój własny charakter, a ewentualne podobieństwa do Franka, są zupełnie niezamierzone (a przynajmniej tak mi się wydaje). Nie muszę chyba dodawać, że niejako w pakiecie usłyszymy tu także całą masę chorych harmonii, popapranych aranżacji, niespodziewanych zmian tempa, atonalnych akcentów, progresywnych faktur i złowrogich, wypaczonych melodii powplatanych w ten niszczący ze wszech miar konglomerat dźwięków. Brutalny, mocny, techniczny, zabójczy, wściekły, przewrotny i wzbogacony o ponurą atmosferę – w takich słowach można śmiało określić najnowszy album panów z Long Island. Myślę też, iż można nawet stwierdzić, że „Hymns…” to sama esencja Suffocation, gdyż chyba na żadnym albumie ery nowożytnej zespół nie zbliżył się tak bardzo do stylu, jaki prezentowali w latach 90-tych ubiegłego wieku. Krążek ten, to trochę ponad czterdzieści jeden minut optymalnie zaprojektowanego, wykonanego i wyprodukowanego mielenia, które wstrząsnęło mną tak dogłębnie, że o mało nie zerżnąłem się w galoty. Suffo powróciło kurwa w wielkim stylu, czego najlepszym dowodem są „Hymny…”, a każdego, kto sądzi inaczej,  uznam po prostu za niedosłyszącego ignoranta. Zakup tej płytki, to oczywiście powinność dla każdego maniaka Metalu Śmierci, bez wyjątków. Żadne dyspensy nie będą w tym przypadku udzielane.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz