niedziela, 11 lutego 2024

Recenzja Deathlike Dawn “Among the Graves of the Archetypes”

 

Deathlike Dawn

“Among the Graves of the Archetypes”

Putrid Cult 2024

Minęły dobre trzy lata od wydania “Deliria and Dreams” by z nowym materiałem powrócił Deathlike Dawn. Co od razu rzuca się w oczy, to kompletnie nowe logo i kolorystyka okładki. A że przy okazji okazuje się, iż skład projektu zminimalizowany został tym przypadku do osoby H, to oczekiwać można podskórnie jakichś zmian. No cóż, pod względem gatunku niewiele się zmieniło. Deathlike Dawn to nadal black metal. Jednak jego oblicze wraz z nowym materiałem nabrało nieco rumieńców. Zacznijmy jednak od rzeczy stałych. Nadal mamy tu do czynienia a bardzo chłodnym, wzorowanym na drugiej fali, nordyckim black metalem. Zatem sporo w kompozycjach na „Among the Graves of the Archetypes” fiordowych tremolo, jadowitych i bezwzględnie zadziornych. Równie bezwzględne pozostało brzmienie, cholernie surowe, chyba nawet jeszcze bardziej niedoszlifowane niż na debiucie. Także wokale jawią się tutaj niczym wściekły wilk, nieco śpiewny w swoim tonie, lecz nie zwiastujący niczego dobrego. Co tu jest zatem nowego? Otóż przede wszystkim kompozycje Deathlike Dawn przeszły swoistą metamorfozę i wypłynęły na wody szeroko pojętego grania atmosferycznego. Zdecydowanie więcej w nowych kompozycjach nastroju, wciągających melodii i… spójności. „Among the Graves of the Archetypes” jest bowiem albumem, który tworzy nierozerwalną całość, jest podróżą, z punktu A do punktu Z, gdzie pominięcie którejkolwiek ze stacji momentalnie burzy obraz całości. H na swojej nowej płycie bardzo umiejętnie buduje napięcie, chwilami wplatając, w naprawdę dobre harmonie, momenty akustyczne czy niemal symfoniczne, albo z gatunku dungeon synth (na szczęście w bardzo oszczędnie dawkowanych ilościach), dzięki czemu zachowuje naturalny bieg wydarzeń, nie przynudzając, lecz cały czas tocząc swoją historię w pewnym niedopowiedzeniu. Dzięki temu te niemal trzy kwadranse mijają niczym z chuja strzelił. Czy jest w tym choćby pierwiastek nowatorstwa? Nie, ale znane, klasyczne wzorce poukładane na swoisty sposób wcale tego nie wymagają. Bo ta płyta i tak ma swój charakter. Może nie jest to coś, co burzy mury. Może nie wyróżnia się jakoś wybitnie na bardzo silnym poletku polskiego black metalu. Natomiast jest zdecydowanie bardzo ważnym jego ogniwem. Mi tyle starczy by sobie ten materiał postawić na półce. Wartościowa rzecz.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz