piątek, 23 lutego 2024

Recenzja Dead Earth „Et Disperdam Illud”

 

Dead Earth

„Et Disperdam Illud”

Chaos Records 2024

Dead Earth jest solowym projektem Mathias’a Kamijo, który niegdyś uczestniczył w poczynaniach takiego zespołu jak Algaion, ale też pogrywał na żywo z Hypocrisy. Płyta ta jest jego debiutem, który pierwotnie był wydany na winylu w 2022 roku przez De: Nihil Records. Obecnie na CD wznawia go Chaos Records więc ci, którzy nie załapali się dwa lata temu na placka, to będą mieli okazję nabyć kawałek plastiku, aby cieszyć się „Et Disperdam Illud”, choć nie wiem, czy to jest możliwe, bo ja niczego nadzwyczajnego na tym albumie nie znajduje. Dla mnie te osiem kawałków to najzwyczajniejszy szwedzki i na dodatek melodyjny black metal. Co prawda posiada on w sobie ciekawe momenty, które kojarzą się z klasycznymi nagraniami Katatonia. Na uwagę zasługuje także wyraźna sekcja rytmiczna zwłaszcza linie basu i talerzy jak również wokale, ale to chyba nic dziwnego, ponieważ w nagrywaniu tego materiału brali udział między innymi Henke Forss (Dawn), Björn Larsson (God Macabre) czy też Angus Norder (Witchery). Reszta to dość gruboziarniste gitary, kreślące chwytliwe riffy, konserwatywne solówki, trochę nadających epickości klawiszy oraz harmonijnych tremolando. Jest tu chwilami nostalgicznie, momentami histerycznie, a także podniośle. Niektóre numery da się wyróżnić jak choćby trzeci „Doom, Cerulean”, ale na przykład szósty „Speaking Silence” ze swoimi żeńskimi chórkami jest totalnie niestrawny. Całość jest wydawnictwem mocno wypośrodkowanym, żeby nie powiedzieć asekuranckim. Współczesny, melodyjny black metal. Trochę mocno, lecz nie za bardzo, gdyż najważniejsze, żeby gładko się słuchało. Małe liźnięcie gotyku i czegoś peryfrastycznego, aby milej się zrobiło. Ociupinka nowoczesności, by zjełczałość zakryć. Być może ktoś się nabierze.

shub niggurath

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz