Dead
Earth
„Et
Disperdam Illud”
Chaos Records 2024
Dead
Earth jest solowym projektem Mathias’a Kamijo, który niegdyś uczestniczył w
poczynaniach takiego zespołu jak Algaion, ale też pogrywał na żywo z Hypocrisy.
Płyta ta jest jego debiutem, który pierwotnie był wydany na winylu w 2022 roku
przez De: Nihil Records. Obecnie na CD wznawia go Chaos Records więc ci, którzy
nie załapali się dwa lata temu na placka, to będą mieli okazję nabyć kawałek
plastiku, aby cieszyć się „Et Disperdam Illud”, choć nie wiem, czy to jest
możliwe, bo ja niczego nadzwyczajnego na tym albumie nie znajduje. Dla mnie te
osiem kawałków to najzwyczajniejszy szwedzki i na dodatek melodyjny black
metal. Co prawda posiada on w sobie ciekawe momenty, które kojarzą się z
klasycznymi nagraniami Katatonia. Na uwagę zasługuje także wyraźna sekcja
rytmiczna zwłaszcza linie basu i talerzy jak również wokale, ale to chyba nic
dziwnego, ponieważ w nagrywaniu tego materiału brali udział między innymi Henke
Forss (Dawn), Björn Larsson (God Macabre) czy też Angus Norder (Witchery).
Reszta to dość gruboziarniste gitary, kreślące chwytliwe riffy, konserwatywne
solówki, trochę nadających epickości klawiszy oraz harmonijnych tremolando. Jest
tu chwilami nostalgicznie, momentami histerycznie, a także podniośle. Niektóre
numery da się wyróżnić jak choćby trzeci „Doom, Cerulean”, ale na przykład
szósty „Speaking Silence” ze swoimi żeńskimi chórkami jest totalnie niestrawny.
Całość jest wydawnictwem mocno wypośrodkowanym, żeby nie powiedzieć
asekuranckim. Współczesny, melodyjny black metal. Trochę mocno, lecz nie za
bardzo, gdyż najważniejsze, żeby gładko się słuchało. Małe liźnięcie gotyku i
czegoś peryfrastycznego, aby milej się zrobiło. Ociupinka nowoczesności, by
zjełczałość zakryć. Być może ktoś się nabierze.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz