środa, 21 lutego 2024

Recenzja Boundless Chaos „Sinister Upheaval”

 

Boundless Chaos

„Sinister Upheaval”

Dying Victims Productions 2024

Zobaczyłem materiał w skrzynce mailowej i przeczytałem, że to thrash metal z Niemiec. No to sprawdziłem i było super. Po jednej epce i dwóch splitach Saksończycy wydali pełniaka, który nawiązuje do muzyki z lat osiemdziesiątych. Słychać tu dużo Venom, tyle że agresywniejszego i bardziej smolistego. Dużo też odniesień na „Sinister Upheaval” do Sodom z okresu bardziej przystępnego, czyli np. „Persecution Mania”. Momentami przypominać może lekko odchudzony Possessed lub wczesną Sepulturę, choć kilka patentów Kreator’a z dwóch ich pierwszych płyt również by się znalazło. Pozostawiając jednak porównania czy skojarzenia należy stwierdzić, że Boundless Chaos napierdala ostro i bez pierdolenia. Ich muzyka to energetyczny thrash o zmiennych tempach, tnących riffach, które płynnie przechodzą z jednego w drugi, dzikich solówkach i bujających zwolnieniach. Dwie gitary, basik i perkusja wraz z dość niskim warkotem robią swoje. Gęste tekstury dźwiękowe walą między oczy i bluzgami spod serca charają prosto w ryj. Buciory kopią po żebrach, a pieszczochy drapią skórę. Ćwieki, gwoździe i pasy z nabojami czuć normalnie na kościach. Co tu dużo gadać. Agresywny metal na agresywne czasy, bo chyba przestało być miło. Siekąca i prawdziwa muza, która niczego nie udaje i nie pretenduje do bycia czymś wyszukanym. Jedzie ona niczym przyspieszony, brudny i lepki punk o śmierdzącym piwem, diabelskim oddechu. Binarnym osobom polecam, zaś niebinarnym odradzam, chyba że panseksualni są.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz