Boundless
Chaos
„Sinister
Upheaval”
Dying Victims Productions 2024
Zobaczyłem
materiał w skrzynce mailowej i przeczytałem, że to thrash metal z Niemiec. No
to sprawdziłem i było super. Po jednej epce i dwóch splitach Saksończycy wydali
pełniaka, który nawiązuje do muzyki z lat osiemdziesiątych. Słychać tu dużo
Venom, tyle że agresywniejszego i bardziej smolistego. Dużo też odniesień na
„Sinister Upheaval” do Sodom z okresu bardziej przystępnego, czyli np.
„Persecution Mania”. Momentami przypominać może lekko odchudzony Possessed lub
wczesną Sepulturę, choć kilka patentów Kreator’a z dwóch ich pierwszych płyt
również by się znalazło. Pozostawiając jednak porównania czy skojarzenia należy
stwierdzić, że Boundless Chaos napierdala ostro i bez pierdolenia. Ich muzyka
to energetyczny thrash o zmiennych tempach, tnących riffach, które płynnie
przechodzą z jednego w drugi, dzikich solówkach i bujających zwolnieniach. Dwie
gitary, basik i perkusja wraz z dość niskim warkotem robią swoje. Gęste
tekstury dźwiękowe walą między oczy i bluzgami spod serca charają prosto w ryj.
Buciory kopią po żebrach, a pieszczochy drapią skórę. Ćwieki, gwoździe i pasy z
nabojami czuć normalnie na kościach. Co tu dużo gadać. Agresywny metal na
agresywne czasy, bo chyba przestało być miło. Siekąca i prawdziwa muza, która
niczego nie udaje i nie pretenduje do bycia czymś wyszukanym. Jedzie ona niczym
przyspieszony, brudny i lepki punk o śmierdzącym piwem, diabelskim oddechu.
Binarnym osobom polecam, zaś niebinarnym odradzam, chyba że panseksualni są.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz