THE RITE
„The Astral Gloom”
Iron
Bonehead Productions 2023
Jak
zapewne pamiętacie (a jak nie pamiętacie, to właśnie teraz zamierzam Wam o tym
przypomnieć), pierwszy materiał Duńsko-Włoskiego ansamblu The Rite zatytułowany
„The Brocken Fires” zbeształ mnie tak, że omal krzyżem nie padłem tak, jak
stałem. Pisałem o tym zresztą na łamach Apocalyptic Rites, więc tajemnicy robić
z tego nie zamierzam. Dziś w mym odtwarzaczu obraca się drugi pełniak tej
hordy, wydany w 2023 roku „The Astral Gloom” i bez zbytniego pierdolenia w
bambus powiadam Wam, że ponownie jestem rozjebany na atomy. Rzeczony materiał
po prostu miażdży i gnoi, siejąc zarazem w mej głowie spustoszenie tak potworne,
że aż trudno wyrazić to słowami. Jakże jednak mogło być inaczej, skoro panowie
kontynuują i zarazem doskonalą swój styl zapoczątkowany w Roku Bestii 2018-tym?
Ponownie więc obcujemy z ciężkim, na wylot przesiąkniętym gęstym, lepkim
mrokiem Black/Doom Metalem odwołującym się otwarcie do najlepszych tradycji
tego gatunku, czyli kultowych już dziś produkcji Hellhemmer/Celtic Frost,
Samael, Alastis, Goatlord, Mortuary Drape, Taranis, czy Pandemonium. Beczki
gniotą tu więc okrutnie, grubo ciosany bas pulsuje złowrogo, tłocząc
nieprzerwanie w krwiobieg tej produkcji zatrutą, czarną krew, zawiesiste, gęste,
hipnotyzujące riffy o niemal rytualnym charakterze masakrują, obracając w proch
wyimaginowane poczucie wewnętrznego komfortu, a obskurne, demoniczne wokalizy
rodem z samego dna piekieł, oraz mistyczny, upiorny klawisz podkreślają duszny,
okultystyczny feeling, jaki całymi wręcz wiadrami wylewa się z tego krążka. O
tak, atmosfera tej płyty powala na glebę i sprawia, że szlochamy nadzy w
ciemnościach, a żeby było weselej, w chuj nam się to podoba i każdorazowo po
zakończeniu tego obrzędu ze łzami w oczach prosimy o więcej (a przynajmniej otwarcie
przyznaję, że ja tak mam). Na albumie tym można także odnaleźć wibracje rodem z
wczesnych lat 80-tych, nawiązujące swym
specyficznym charakterem do twórczości Death SS, jak i Mercyful Fate, co
zdecydowanym ruchem ręki (lewej oczywiście) ubogaca go i podkreśla jego ze
wszech miar diabelską naturę. „The Astral Gloom” to płytka kurwa wyśmienita i
jako oddany jej wyznawca gotów jestem bronić jej piersią własną(a pierś u mnie
słusznych rozmiarów). Dołączcie zatem do mnie i razem recytujmy z oddaniem jej pradawne
zaklęcia. „The Power of
Darkness, A Perpetual Might, Timeless and Ageless, A World Without Light”
Ołtarz już gotowy, świece płoną, niech rozpocznie się rytuał. „Astralny
Mrok” nadchodzi…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz