piątek, 9 lutego 2024

Recenzja JASSA „Zeals In The Temple Of Death”

 

JASSA

„Zeals In The Temple Of Death”

Werewolf Promotion 2023

Rosyjski hord Jassa istniał dla mnie do tej pory w zasadzie tylko z nazwy. Niby wiedziałem teoretycznie, co grają, miałem świadomość, że zajmują się ogólnie pojętym pogaństwem, jakieś tam pojedyncze, wyrwane z kontekstu wałki słyszałem, ale jakoś nigdy nie miałem sposobności wcześniej zapoznać się z żadnym, pełnym albumem grupy. Ten stan rzeczy zmienił się dopiero przy czwartym, pełnym krążku Rosjan, wydanym w 2023 roku pod sztandarami Werewolf Promotion. Być może niektórym trudno w to uwierzyć, ale pierwszą płytą Jassa, którą skonsumowałem w całości, był album „Zeals In The Temple Of Death”. Nie wiem, jak sprawa wyglądała wcześniej, ale ten materiał jest kurwa naprawdę dobry. Zaprawiony delikatnie smołą i bardzo drobnymi odłamkami gruzu, niezgorzej zagęszczony Black/Death Metal, jaki tu znalazłem, sponiewierał mnie dosyć konkretnie i to bez ostrzeżenia. Zróżnicowane, ciężko bijące bębny potrafią solidnie przetoczyć się po każdym delikwencie, któren  sięgnie po tę płytę, grubo szyjący bas niechybnie wywróci mu wnętrzności, zawiesiste, a jednocześnie zaprawione jadem wiosła o konsystencji ciemnobrunatnego mazutu, czy też czarnego jak dupa Diabła asfaltu ponaftowego przeorają mu cztery litery lepiej, niż niejeden rekultywator, a zaprawione bluźnierstwem wokale o demonicznym wydźwięku idealnie wpisujące się w tę mętną, muzyczną materię niepokoją, a u mniej odpornych jednostek mogą wywołać lęki egzystencjalne prowadzące do stanów katatonicznych. Ma ten materiał bez dwóch zdań solidny ciężar, jak i niezłe pierdolnięcie, a do tego unosi się nad nim tajemnicza, złowieszcza aura. Troszkę zagrywek skręcających bardziej w stronę Pagan Metalu także tu usłyszymy, jednak te pogańskie elementy w wykonaniu Jassa, przynajmniej na tej płycie, zdecydowanie kojarzą się ze śmiercią, bądź bóstwami jej podporządkowanymi, co jest niewątpliwie ogromną zaletą i zarazem siłą tej płyty. Jeżeli ta produkcja wyznacza kierunek, w jakim ta horda ma zamiar podążyć w przyszłości, to ja jestem jak najbardziej za. Takie bowiem granie, choć nie jest to absolutnie nic odkrywczego, łykam zawsze z przyjemnością, niczym dobrą Whiskey z lodem (a jak nie ma lodu, to i sauté). Dobry, naprawdę w chuj dobry album. Z ciekawością czekam, co będzie dalej, a i wcześniejszych materiałów tego ansamblu w wolnej chwili nie omieszkam sprawdzić.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz