wtorek, 27 lutego 2024

Recenzja Aberration „Refracture”

 

Aberration

„Refracture”

Sentient Ruin Laboratories 2024

Aberration przedstawiałem wam przy okazji ich debiutanckiej EP-ki, circa trzy lata temu. Chwilę temu chłopaki przypomnieli o sobie za pomocą splitu z Diabolic Oath, który, jak się słusznie domyślałem był zwiastunem czegoś większego. I faktycznie, już za niecały miesiąc, nakładem Sentient Ruin Laboratories światło dzienne ujrzy ich debiutancki pełniak. Moje oczekiwania wobec tego materiału były, żeby nie przesadzić, spore, więc na materiał promocyjny rzuciłem się niczym wilk na owieczkę. Jak już sobie kilka razy odsłuchałem i ochłonąłem, to powiem krótko. Takiego potwora się jednak nie spodziewałem. „Refracture” to prawdziwie obrzydliwe monstrum gruzowego grania. To, co się na tej płycie dzieje to totalne zniszczenie. Ujmując rzecz ogólnie, mamy tu do czynienia z muzyką bardzo mocno inspirowaną australijskim Portal. Aberration czerpią z ich twórczości na potęgę, i zapewne nawet nie mają zamiaru się tego wypierać. Bardzo podobnie działają tu gitary, zagęszczając riffy na wielu płaszczyznach, kręcąc hipnotyczne tremolo, grając podobne harmonie na schodzącej w dół, a zaraz wędrującej w górę tonacji. Ponadto mnóstwo tu atonalnych akordów i masywnych zwolnień tworzących gęsty, duszny i odrealniony nastrój. Panowie często zmieniają tempo albo grają podwójne, nakładające się na siebie melodie, sprawiając że ich muzyka wiruje i pomału zapętla się na naszej szyi, a gwałtowne przyspieszenia, przy akompaniamencie szalejących solówek dosłownie pozbawiają tlenu. Ten materiał jest tak niesamowicie intensywny, że nawet nauczyciele z Portal by się go nie powstydzili. Powiem więcej. Aberration nie kopiują mistrzów bezmyślnie, lecz dorzucają także małą gamę nietypowych pomysłów od siebie. Bardziej zróżnicowane są u nich także wokale, które, na szczęście, nie wkradają się jednak w rejony przekombinowanych eksperymentów. „Refracture” jest zatem niszczycielskim dziełem zbudowanym na bazie oczywistego wzoru, jednak zaprojektowanym w sposób autorski. Jako szalikowiec Zegarogłowych jestem tym albumem totalnie rozpierdolony i zniewolony. Gwarantuję, że każdy maniak dysonansowego gruzu przyklęknie przed tymi nagraniami przynajmniej na jedno kolano. Ja klęczę na obu. Fantastyczny krążek!

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz