poniedziałek, 12 lutego 2024

Recenzja GRIFFON „De Republica”

 

GRIFFON

„De Republica”

Les Acteurs de l’Ombre Productions 2024

Kurwa, konia z rzędem temu, co ogarnie współczesną scenę metalową. Musiałby chyba nic nie robić, tylko śledzić uważnie, co się na niej ukazuje, a podejrzewam, że i tak sporo by mu umknęło. Nie myślcie, że to z mojej strony jakieś tłumaczenie, niemniej fakt pozostaje faktem. Weźmy, chociażby taki zespół jak Griffon. Panowie grają już ponad dekadę, niebawem ukaże się ich trzeci długograj zatytułowany „De Republica”, a ja przyznaję się, jak na spowiedzi, że nie wiedziałem nawet o ich istnieniu. Teraz jednak już o nich wiem, jestem po kilkukrotnym przesłuchaniu ich najnowszego materiału i obiecuję, że w wolnej chwili sprawdzę także poprzednie produkcje paryżan, gdyż „Republika” to kawał dobrego grania jest, o ile potraficie strawić współczesne oblicze nasyconego symfoniką, nawiązującego do historycznych wydarzeń, wyprodukowanego podług dzisiejszych standardów Black Metalu. Przyznam szczerze, że nawet ja mam niekiedy kłopot z takimi produkcjami (choć moja muzyczna tolerancja jest dosyć duża), jednak jeżeli chodzi o trójeczkę Griffon, to mogę śmiało powiedzieć, że podoba mi się ta płytka. Jest w niej bowiem szaleństwo, pewnego rodzaju majestatyczna dzikość, jak i nieliche pierdolnięcie, że o wysokich umiejętnościach technicznych poszczególnych muzyków już nie wspomnę. Jak pragnę zdrowia, wiedzą ci panowie, co robią i powiadam Wam, robią to dobrze. Beczki potrafią zatem uderzyć siarczyście, złamać rytm, jak i zagrać nieco lżejsze, bardziej klimatyczne patenty, cztery struny (oczywiście umowne, bo na współczesny gryfie basowym może być ich nawet siedem) także gęsto się uzewnętrzniają i także potrafią sponiewierać konkretnie, jak i wycinać niemal matematycznie dokładne wzory bez utraty siły i mocy. Wiosła natomiast to już w mordę klasa sama w sobie. Ich linie są agresywne i pełne jadu, a zarazem ujmują warsztatem technicznym i precyzją wykonania, a do tego są zagęszczone niczym polska zasmażka do białej kapusty ze skwarkami. Wokale, sample, jak i obszerne orkiestracje także robią robotę, podkreślając w pewien sposób desperację i furię rewolucjonistów, oraz ich rozterki duchowe, które niewątpliwie nimi w tamtym czasie targały (są to oczywiście w mniejszym lub większym stopniu tylko moje domysły, ale tak to widzę na podstawie tego, co usłyszałem na tym krążku).Naprawdę dobre, no nie, wróć, bardzo dobre granie. Polecam wszystkim, którzy potrafią oddzielić ziarno od plew, bądź jak kto woli żyzne gleby od nieużytków. Mnie się w każdym razie podoba.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz