sobota, 24 lutego 2024

Recenzja Maurda „Cultus Brachypter”

 

Maurda

„Cultus Brachypter”

Sentient Ruin Laboratories 2024

Nazwę Maurda znają zapewne wyłącznie wyjątkowo dociekliwi szperacze internetowych bandcampów. Zespół ten ma na koncie dwie demówki, z których drugą, o widocznym powyżej tytule, pierwotnie opublikowaną w formacie cyfrowym ponad rok temu, postanowiła wypuścić na winylu Sentient Ruin Laboratories. Materiał ten jest dość  krótki, bowiem trwający niewiele ponad kwadrans, lecz proporcjonalnie do długości intensywny. Te sześć kompozycji to rozpierdol pierwszej wody. Jeśli wyobrazicie sobie gęste i kurewsko duszne riffowanie w klimacie Teintanblood, dorzucicie kapkę melodyjnych tremolo pod Bolzer oraz bardziej tradycyjnych harmonii ze złotej ery death metalu, to otrzymacie mniej więcej zawartość „Cultus Brachypter”. Praktycznie od pierwszych sekund wpadamy w wir, w którym panują wyjątkowo wredne warunki atmosferyczne. Bombardowani jesteśmy perkusyjnymi kanonadami i bezdusznymi riffami na pełnej prędkości. Jednak, co ciekawe, Niemcy bardzo umiejętnie równoważą tę bitewną nawałnicę przejściami w motywy bardziej chwytliwe, a bestialską ścianę dźwięku zestawiają z wkręcającą się w głowę melodią. Bez względu jednak na to, czy pędzą na złamanie karku, czy wciskają nieco hamulec, ich muzyka nie traci ani grama intensywności, jest niczym ogniste tornado niszczące wszystko na swej drodze i pozostawiające za sobą płomienny ślad. Muszę przyznać, że mimo iż panowie chwilami bardzo wyraźnie czerpią ze wspomnianymi powyżej zespołów, to tak dobrego połączenia tych dwóch składowych jeszcze chyba w życiu nie słyszałem. Dwa słowa należą się także ścieżkom wokalnym. Dzieje się tu nie mniej niż w sferze muzycznej. Kilka odcieni growla, od głębokiego ryku po wściekłe charkoty w nieco wyższych rejestrach, dodatkowo wojenne przywoływania, bardziej na zasadzie dodatkowego instrumentu niż czytelnego przekazu, dopełniają dzieła zniszczenia. Na tym demo nie ma ani sekundy zmarnowanego czasu, tutaj wszystko jest, niby chaotycznie, lecz niebywale dokładnie, poskładane w niszczycielską całość. „Cultus Brachypter” nie jest obiecującym materiałem. On jest bezczelnym wkroczeniem z buta do elity gruzowego napierdolu. Będę wyglądał pełnego debiutu jak pojebion, i mam tylko nadzieję, że nadejdzie on już wkrótce.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz