sobota, 23 marca 2024

Recenzja Engulf „The Dying Planet Weeps”

 

Engulf

„The Dying Planet Weeps”

Everlasting Spew Records 2024

Hal Microutsicos jest znanym muzykiem na śmierć metalowej scenie w New Jersey. W 2015 roku powołał on swój jednoosobowy projekt Engulf. Od tamtej pory zarejestrował pod tym szyldem trzy epki i wymieniony w nagłówku debiut. Ukazał się on w styczniu i zawiera 36 minut death metalu w ujęciu współczesnym. Nie oznacza to jednak, że nie znajdziemy na tym krążku odniesień do fundamentów gatunku. Jest tutaj ich pełno, bo nie bez kozery Everlasting Spew Records poleca ten album fanom Ulcerate, Gorguts czy Hate Eternal. Ogólnie rzecz biorąc kompozycje Engulf to mikstura składająca się z dysonansów, brutalnych riffów i progresywnych, ale nie przeładowanych technicznie akordów. Polewany przez Amerykanina koktajl plącze nam w głowie nieziemsko. Ilość gitarowych zawijasów, rytmicznego kostkowania, agresywnych melodii oraz piskliwych zagrywek jest naprawdę spora, a doprawione one mięsistym basem i ciężką perkusją, tworzą gęste i masywne tekstury. Pomimo tego, że całość nie zatrważa prędkością, bo dominują tu średnie tempa, to energia jaka wypływa z intensywnie zmieniających się sposobów na traktowanie strun, jest niczym nuklearny podmuch. Skrajne zestawienie ze sobą melodyjnych, lecz niezbyt łatwo wpadających w ucho tonów z dysonansową ścianą dźwięku jak i również miarowego bicia, tłumionych strun robi wrażenie. Dołóżmy jeszcze do tego, wyłaniające się niekiedy i znienacka, zgrzytliwe i rwane formy na modłę Morbid Angel, nagłe zwolnienia, które po czasie przeradzają się we wręcz jazzowe improwizacje, a wyłoni się pełny obraz „The Dying Planet Weeps”. Engulf wydał płytę, która gniecie, ale też zachwyca wielopłaszczyznowymi strukturami. Brutalną, lecz nie pozbawioną finezji. Chwilami mroczną, a także malującą kosmiczne pejzaże. Wypełnioną różnymi, karkołomnymi zagrywkami jak i tymi klasycznymi. Pierwsze pełne wydawnictwo tego solowego przedsięwzięcia, to ciekawe spojrzenie na nowoczesny death metal, oparty na sprawdzonych wzorcach, ale łamiący schematy. Z jednej strony poruszający się po utartych i w pełni czytelnych ścieżkach, a z drugiej wpadający w atonalną toń. Alternatywne granie, które posiada moc i klimat, choć za bardzo mi tu czasami Decapitated śmierdzi.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz