COLTRE
„To Watch With Hands… To
Touch With Eyes”
Dying Victims Productions 2024
Coltre
to kwartet z Londynu, który w kręgach miłośników klasycznego Hard & Heavy
jest już dosyć dobrze znany. I nie ma się co dziwić, gdyż panowie wytrwale,
kreatywnie i z pasją pracują nad swą marką, co niewątpliwie dostrzegli włodarze
Dying Victims Productions, biorąc już jakiś czas temu tę grupę pod swoją
kuratelę. Pierwszy pełniak zespołu, który ukazał się kilka dni temu (oczywiście
także pod banderą Dying Victims), to prawie 52 minuty korzennego, tradycyjnego
grania, które możemy określić jako bardzo zgrabne, udane połączenie zakorzenionego we wczesnych latach
80-tych NWOBHM z rockowymi elementami, jakie niepodzielnie królowały na
przełomie lat 70-tych i 80-tych. Bębny biją więc mocno i konkretnie, a zarazem
posiadają konserwatywnie surowy sound, natomiast wyrazisty, organiczny bas o
analogowym brzmieniu wspiera je wydatnie, a przy tym kreśli cudowne,
dynamiczne, reprezentatywne dla gatunku, szorstkie wzory, zapewniające tej
produkcji charakterystyczny, ciepły groove. Wiosła również wyszyją wybornie.
Zadziorne i chwytliwe riffy z epickim szlifem kopią niezgorzej, a dopracowane,
strzeliste, zakręcające niekiedy w rejony progresywne partie solowe robią
robotę, ukazując jednocześnie szeroki wachlarz muzycznych umiejętności
gitarzystów (podobnie zresztą jak wszelakie smaczki, harmoniczne szczegóły i
aranżacyjne niuanse). Wokale są za to emocjonalne, mają ciekawą, lekko ponurą
barwę i przyjemnie rezonują w przestrzeni, budując odpowiednie napięcie i
podkreślając mglistą, tajemniczą z lekka atmosferę, jaka królowała na płytach
Hard & Heavy sprzed bez mała pięciu dekad. Słychać na tym albumie pewne
wpływy Thin Lizzy, czy Blue Öyster Cult, ale swe wyraźne piętno na muzyce
Coltre odcisnęły także grupy pokroju Diamond Head, Angel Witch, Cloven Hoof,
Witchfynde, jak i wczesny Cirith Ungol. Nie twierdzę, że „Oglądać Rękami…
Dotykać Oczami”, to materiał przełomowy, bądź perła w Heavy Metalowej koronie.
Jest to jednak ponad wszelką wątpliwość bardzo dobry krążek z korzennym, nieco
pierwotnym w swym wyrazie Hard & Heavy, który wszystkim maniakalnym
wyznawcom klasyki dostarczy dużo przyjemnych chwil i satysfakcjonujących doznań
(również wzrokowych, bo front cover tej płytki jest kurwa wyborny). Tak więc
każdy, kto chce nakarmić swą duszę tego rodzaju dźwiękami, niech kupuje „To
Watch With Hands…” i je do syta (tylko nie za szybko, aby bukiet smakowy nie
uległ przedwczesnemu rozpadowi).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz