„Under The Sign Of
Rebellion”
Agonia Records 2023
Maniakalnym
wyznawcą twórczości Rebaelliun jestem praktycznie, od kiedy tylko usłyszał o
nich świat, czyli od czasów miażdżącej Ep’ki „At War” z 1999 roku. Gdy
usłyszałem ten materiał, to po prostu się zepsułem (innego określenia na stan,
w jakim się wówczas znalazłem nie znajduję). Krótko potem bestialski łomot
spuściła mi okrutna „Burn The Promised Land”, a to, co zrobiły ze mną pierwotnie
dzikie i brutalne „Bringer of War” i „Annihilation” trudno opisać słowami. Od
tamtych pamiętnych czasów minęły 22 lata i w tej chwili w moim odtwarzaczu
kręci się czwarty pełniak Brazylijczyków (dopiero czwarty, gdyż zespół w latach
2002-2015 pozostawał w stanie głębokiego uśpienia). Wszystkim, którzy zachodzą
w głowę, jaka jest „Under The Sign Of Rebellion”, odpowiadam szybciutko –
BARDZO DOBRA! Oczywiście jest ona trochę gorsza od materiałów sprzed ponad
dwóch dekad, które tu na wstępie wymieniłem, ale do kurwy nędzy, to jest w
pizdę palec REBAELLIUN, a oni nawet, jak nagrają nieco słabszą płytę, to i tak
jest to produkcja, która rozpierdol robi potworny i w swej niszy konkurencję
bezwzględnie rozstawia po kątach. Ponownie obcujemy tu bowiem z
charakterystycznymi dla Canarinhos, niszczącymi, wgniatającymi w podłoże
bębnami, grubo dzierganym, rozrywającym basem o chropowatych rubieżach,
barbarzyńsko rozrywającymi riffami o piekielnych wibracjach i diabelsko
jadowitymi growlami, które spustoszenie pod kopułą robią horrendalne. Ta
płytka, choć na wskroś przesiąknięta tradycyjnym, brazylijskim Metalem Śmierci
jest zarazem nieco inna. Więcej tu nawiązań do korzennego,
południowoamerykańskiego Thrash Metalu, oraz struktur zaczerpniętych z
Europejskiej szkoły Death Metalu. Są też zdecydowanie bardziej skomplikowane,
dławiące, tłuste akordy, które potrafią wyciągnąć wodę z piasków Sahary, jak i
ciekawy, pachnący niekiedy militariami układ aranżacyjny, że o zaznaczonej
delikatnie, gitarowej progresji, czy pokrzywionych rytmach nie wspomnę. Jak dla
mnie kurwa, miazga totalna. Niestety jest to słodko-gorzki dla Rebaelliun
album, gdyż krótko po jego nagraniu w tragicznych okolicznościach zamknął oczy
Lohy Fabiano (basista i wokalista, który był na pokładzie zespołu od roku
2000). Nie zmienia to jednak faktu, że „Pod Znakiem Buntu” to w chuj potężna
płyta, a kto tego stanu rzeczy nie potrafi, bądź nie chce zaakceptować, temu
współczuję, gdyż znaczy to, że najprawdopodobniej posiada słuchowe upośledzenie
w stopniu znacznym.Mam nadzieję, że
zespół przetrwa kolejne już w swej historii zawirowania i będzie tworzył dalej,
a mnie będzie dane za jakiś czas cieszyć się następnym, wgniatającym w glebę
albumem.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz