sobota, 30 marca 2024

Recenzja Ad Mortem „In Honorem Mortis”

 

Ad Mortem

„In Honorem Mortis”

Purity Through Fire 2024

Kwartet ten powstał w 2017 roku i po wydaniu demosa, pojawieniu się na dwóch splitach, 21 marca wypuścił płytę. Ci czterej Saksończycy grają black metal oparty na wzorcach z lat dziewięćdziesiątych, tyle że w ujęciu melodyjnym po niemiecku. Tak w ogóle to nie tylko jest tu chwytliwie, bo stanowcze tony w muzyce Ad Mortem również występują i to są te lepsze momenty na tej produkcji. W gruncie rzeczy jest tu trochę nierówno, bo odstręczające riffy i tremolo znane z początków norweskiej drugiej fali przeplatają się z przygrywkami na teutońską modłę. Kiedy mamy do czynienia z tymi nienawistnymi frazami to stają nam przed oczami skandynawskie fiordy, płonące kościoły i arogancki stosunek do wszystkiego co było poza ówczesnym „Czarnym Kręgiem”. Gdy wkraczają niemieckie harmonie robi się trochę lżej, a od śmieszności ratuje je tylko ich patriotyczny charakter, gdyż wybrzmiewa z nich duch Friedrich’a Schiller’a, co kieruje bleczur tej kapeli w pompatyczne rejony, kojarzące się jednoznacznie z romantyzmem tego kraju znad Renu. Niezdecydowanie twórców psuje trochę odbiór tego albumu, ale to pewnie tylko moja niechęć do nadmiernych melodii w black metalu. Uogólniając jest to szybka rogacizna, zagrana na lodowatych gitarach z silnym wpływem perkusji i delikatnie wycofanym basie. Doprawiona niezłymi wokalami, które sieją nienawiść i dodatkowo schładzają temperaturę „In Honorem Mortis”. Niestety jak na mój gust zbytnio rozmiękczona przez afektowane frazy, ale to chyba znak czasów, a także wysilonej poprawności politycznej, która bardzo źle wpływa nie tylko na potomków Bismarck’a, ale na cały świat. Warto jednak dać im szansę i przesłuchać ze trzy razy, chociażby z powodu tych dobrych akordów, gdyż na prawdę dają radę. Surowy, zimny i jednocześnie bajroniczny black metal, który w gruncie rzeczy niczym z tłumu się nie wyróżnia, a mógłby, gdyby….

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz