środa, 27 marca 2024

Recenzja Gates Open „Voice After Silence”

 

Gates Open

„Voice After Silence”

Inverse Records 2024

Gates Open to dwóch gości, którzy wcześniej udzielali się w Down Into Silence, który jak mniemam nie miał zbytnio wzięcia, bo po trzech singlach się rozpadł. Ci dwaj Finowie, aby nadal realizować się muzycznie i dać upust swoim pomysłom w zeszłym roku założyli ten projekt. Biorąc przykład z poprzedniego zespołu, nagrali trzy single, a dziewiątego lutego wypuścili debiutancką płytę. Przelanie ich koncepcji na pięciolinię zaowocowało powstaniem sympatycznej hybrydy thrash, black i death metalu. Muszę przyznać, że po pierwszym przesłuchaniu zupełnie ten krążek do mnie nie trafił i bliski byłem tego, aby zmieszać go z błotem. Po kilku dniach dałem mu jeszcze jedną szansę i świat się zmienił. Znając już „Voice After Silence” zrezygnowałbym z określania twórczości Gates Open wyżej wymienionym zwrotem. Skróciłbym go do słów black ’n’roll, którego wyróżnia nienarzucająca się chwytliwość. Rzecz jasna, że riffy tutaj występujące posiadają znamiona wspomnianych gatunków. Potrafią nieźle po thrashowemu złoić skórę, po deathowemu nadać trochę gniotących dołów, a także w wartkim tempie i zadziornie po blackowemu posypać śniegiem. Najważniejsze w tym wszystkim jest jednak to, jak sprawnie i z pomysłem udało się Gates Open połączyć te trzy typy metalu oraz nadać mu tego anarchistycznego sznytu. Dzięki swojej inwencji stworzyli kawał bujającej muzy, która zawiera w sobie hardcorową skoczność w stylu Kvelertak, chuligańską werwę na punkową modłę Slegest z dodatkiem stonowanej melodyjności przypominającej Children Of Bodom i w końcu dopełnić ją pierwiastkiem norweskiej diaboliczności. Istotny jest również fakt, jak płynnie te podgatunki się przenikają, kreując niezwykle energiczną, miłą dla ucha co o dziwo nie pozbawia jej agresywności muzykę. Płynie ona w średnich i szybszych tempach, lecz chwilami zwolnić też umie. Wypełniona prostymi i pozawijanymi akordami, od czasu do czasu częstująca nas chwytliwym solem, dociążona ciekawymi liniami basu i perkusji oraz okraszona bardzo dobrymi wokalami. Super debiut… ciekawe co będzie dalej. Ja bym jeszcze nieco zaostrzył.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz