piątek, 15 marca 2024

Recenzja Coffin Curse „The Continuous Nothing”

 

Coffin Curse

„The Continuous Nothing”

Memento Mori (2024)

W przypadku wydawnictw z Memento Mori przeważnie wiadomo czego się spodziewać. Płyty sygnowane logiem tej wytwórni w zdecydowanej większości nie przekraczają pewnego przyzwoitego poziomu oferując death metal mocno nawiązujący do korzeni, ale daleki od odkrywczości, niejednokrotnie niedoskonały warsztatowo. Debiut chilijskiego Coffin Curse to była właśnie taka przyzwoita druga liga – nic szałowego, ale było to sprawnie zagrane, nienagannie napisane i mogło stanowić fajny suplement niejednej kolekcji miłośnika death metalu. Niestety, to co cztery lata temu mogło być sympatycznym uzupełnieniem płytoteki teraz wydaje się być  niepotrzebną cegiełką w morzu podobnych wydawnictw. Mówię to w kontekście drugiej płyty ekipy z Santiago, gdyż mający się ukazać niedługo „The Continuous Nothing” nie przynosi żadnych rewolucyjnych zmian, a jeśli jakieś się pojawiają to nie są one na plus. Pierwsza myśl jaka towarzyszyła mi przy premierowym odsłuchu była taka, że pociąg ze stacji „oldschoolowy death metal” trochę Chilijczykom odjechał. Nowemu wydawnictwu brak trochę świeżości i błysku, który był zauważalny na debiucie. Muzyka Coffin Curse stała się gęstsza, bardziej zwarta, jakby mocniej ukierunkowana na mariaż Morbid Angel i Incatation, ale w moim odczuciu nie przełożyło się to na jakość. Kompozycje są jednocześnie poprawne i bezbarwne, a płyta trochę przelatuje przez uszy jak sraczka. Złapałem się nawet na tym, że zastanawiałem się co ja w ogóle włączyłem i kto to gra. Zabrakło mi na tym nagraniu też kilku wykrętasów, pochodów basu, schuldinerowej przestrzeni, która była obecna na „Ceased To Be”. Tytuł „The Continuous Nothing” trochę oddaje zawartość muzyczną – jedno i to samo, z którego niewiele wynika. Memento Mori ma w swoim katalogu szereg innych, ciekawszych wydawnictw by wspomnieć chociaż by Dipygus czy Conjureth, które to ukazały się w relatywnie niedawnej przeszłości. Konkurencja nie śpi i odświeżanie klasycznej, deathmetalowej formuły idzie wciąż do przodu. Jeśli ktoś ma ochotę na mocno inspirowany tradycją gatunku death metal to szukałbym raczej tam aniżeli na nowej płycie Coffin Curse. Tym razem sugeruje dać sobie spokój z tym materiałem, chyba, że ktoś ma zdecydowane za dużo czasu.

 

                                                                                                                                             Harlequin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz