Vircolac
„Veneration”
Sepulchral Voice Records 2024
No
i mamy drugi album tej irlandzkiej kapeli. Vircolac kontynuuje na nim obraną
wcześniej drogę, posuwając się o krok dalej. „Veneration” niesie bowiem ze sobą
jeszcze bardziej pokombinowany death metal w specyficznym ujęciu. Nie jest to
muzyka, która wpada w ucho od pierwszego przesłuchania, bo aby ją polubić
trzeba czasu i co za tym idzie cierpliwości. Kiedy już się ją zrozumie, to
otworzą się bramy piekła. Te sześć, oprócz intra, kawałków to połamane akordy,
nieliniowe przejścia jednego kostkowania w drugie, agresywne ataki, snujące
nieoczywiste melodie solówki, zawiesiste szarpanie strun, trochę dysonansów
oraz ociupinka swoistych tremolo na modłę islandzką. To wszystko, ci trzej
Irlandczycy, wycisnęli z gitary o nieco greckim brzmieniu, mięsistego,
niskotonowego wiosła i mocno wysuniętej do przodu, dudniącej perkusji. Jeśli
słuchając tego krążka będziecie odnosić wrażenie, że ten death metal jest
chaotyczny, to się nie będziecie mylić. Mi granie Vircolac przypomina chwilami
Aura Noir bądź Bølzer. Ci trzej mieszkańcy Dublina podobnie do tych dwóch
zespołów kreują muzę, która jest mocno pokręcona i wypełniona nagłymi zmianami
tempa oraz wielorakimi metodami traktowania strun. Skutkuje to karkołomnymi i
nieharmonijnymi utworami, które chłoszczą swych słuchaczy na różne sposoby z
biegłością zawodowego kata. Niezwykle oryginalny death metal z wieloma zwrotami
akcji, brutalny i nieokiełznany. Przy tym skrajnie mroczny i nieprzyjazny, co
dodatkowo podkreślają zaciekłe wokale Laoghaire. Niech nie zwiedzie Was
przemiły wstęp do tej płyty w postaci „The Lament (I Am Calling You)”, gdyż
początek ostatniego na tym wydawnictwie „She Is Calling Me” wyjaśnia o co tu
chodzi. Upiornie wciągająca produkcja.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz