Septage
„Septic Worship”
Dark Descent Records (2024)
Turecko-duńskie
trio z Kopenhagi ukrywające się pod szyldem Septage właśnie rzuca słuchaczom
swój pierwszy, pełny album, który z końcem marca ukaże się pod banderą Dark
Descent Records. Już wcześniejsze materiały zwiastowały, że Septage może być
czymś więcej niż zwykłą laurką dla goregrindowej klasyki, ale „Septic Worship”
może być prawdziwym hajlajtem tego roku jeśli chodzi o grindowe wyziewy. 15
kawałków, 20 minut i zero pierdolenia się w tańcu. Wczesny Carcass czy Impetigo
to doskonałe skojarzenia, ale Septage daje do tego coś więcej, jakaś szczyptę
szaleństwa, obłędu, które towarzyszyło wypustom Nuclear Death. Nie żeby
bohaterowie niniejszej recenzji dorównywali ekipie Lori Bravo w swym
radykalizmie i brzydocie, bo tego zrobić się raczej nie da, ale „Septic
Worship” dostarcza goregrind wykraczający poza przeciętność. Dużo to
chropowatości, mięsistych riffów, wokaliz z czeluści trzewi, ale znalazło się
tu też miejsce na nieco bardziej „muzyczne” i przystępne oblicze, jak choćby
zgrabne sola w „Emetic Rites”. Całości dopełnia tłuste, masywne brzmienie
podkreślające wszelkie atuty tego typu grania. Tutaj nie a się co rozmieniać na
drobne i wchodzić w detale, bo mamy tu do czynienia z naprawdę dobrym,
monolitycznym wydawnictwem. Miłośnicy gatunku będą go napierdalać w koło na
pełnym repeacie, pozostali pewnie docenią, puszczą okazjonalnie i odbiorą
entuzjastycznie. Nie wyobrażam sobie w tym przypadku innej opcji. Czy ten
materiał ma szansę stać się przyszłym klasykiem? Nie wiem, ale ukłony w stroną
przeszłości i metalowej tradycji są tutaj bardzo mądrze i smacznie wplecione, a
jak wiadomo – tradycje i korzenie trzeba szanować. Z mojej strony pełna
rekomendacja.
Harlequin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz