Convocation
„No
Dawn For The Caliginous Night”
Everlasting Spew Records 2023
Trochę
to spóźniony temat, bo materiał ten ukazał się w listopadzie, ale nagle, niczym
z grobu, wypełzł z mojej skrzynki odbiorczej. Nic to w sumie dziwnego, ponieważ
Convocation są specjalistami od pogrzebowego doom metalu. Można lubić ten
gatunek lub nie. Ja na przykład nie przepadam, lecz nie mogę, nie pochylić
głowy przed ostatnim dziełem tego fińskiego projektu. Człowiek odpowiedzialny
za wszystkie instrumenty w tym zespole, stanął na wysokości zadania i
skomponował chyba płytę kompletną. Celowo nie używam słowa „najlepszą”, gdyż
dla każdego funeralny doom metal może oznaczać coś innego. Dla mnie to przede
wszystkim nisko nastrojone gitary, przysadzista sekcja rytmiczna oraz ponure
growle. To także zawiesiste i do granic możliwości rozlazłe akordy, które snują
pieśni, przy których Marsz Pogrzebowy Fryderyka Szopena to radosna melodyjka.
To długie utwory, w których pomiędzy przygnębiającymi riffami wirują klawiszowe
wstawki lub całe ich pasaże, dopełniając poczucie smutku i bezdennej pustki, bo
głównie takie odczucia wywołuje ten typ doomowego grania. Niekiedy twórcy
dokładają do tych elementów chóralne śpiewy, frazy wygrywane na skrzypcach,
wiolonczelach lub fortepianie. Od czasu do czasu mogą pojawiać się
dark-ambientowe pauzy oraz przerywniki wykonywane na czystych strunach. Jakże
wielkie było moje zdziwienie po włączeniu „No Dawn For The Caliginous Night”,
bowiem do moich uszu doleciały właśnie te wszystkie wyżej wymienione części
składowe, właściwe dla tego gatunku. Niby nic dziwnego, ale ten wariant,
objawiający się pod postacią trzeciego krążka Convocation posiada poza
wspomnianymi jeszcze inne cechy. Lauri Laaksonen przelewając swoje pomysły na
pięciolinię, zrobił to z niezwykłą dbałością o szczegóły i formę tego albumu. Wspomniane
komponenty połączył on ze sobą z zegarmistrzowską precyzją i niebywałą finezją,
co przyczyniło się do powstania funeral doom metalu,który, poza tym, że jest
masywny i monumentalny to dodatkowo może poszczycić się niespotykanym
dramatyzmem. Wielość użytych na najnowszej propozycji Finów, nie tylko
gitarowych zagrywek, ale również pobocznych ozdobników, zrodziło przestrzenny
pejzaż muzyczny, który po brzegi wypełniony jest eterycznymi dźwiękami i co za
tym idzie duszną atmosferą. To wydawnictwo jest niczym innym jak peanem dla
powoli umierającego świata, a nadciągająca, tytułowa mroczna noc nigdy nie
doczeka świtu. Marko Neuman utyskuje nad tym zawzięcie, dzierżąc mikrofon i
sącząc do niego swoje gardłowe wokalizy w różnych odcieniach, podkreśla splin
jednocześnie chwaląc się nieco możliwościami swoich strun głosowych. Polecam.
Doskonały album, który powstał na przededniu zimy, lecz na jej koniec również
się doskonale nadaje.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz