Fessus
“Pilgrims of Morbidity /
Thresholds of Morbidity”
Darkness Shall Rise 2024
Niezłe choróbsko. Tak by można skwitować w dwóch słowach
to wydawnictwo młodego austriackiego kwartetu z Wiednia. Składa się nań wydane
w zeszłym roku demo (czyli „Pilgrims…”) oraz zarejestrowany w styczniu tego
roku album live, zawierający w sumie wszystkie trzy nagrania z demówki oraz
dwie kompozycje nowe. Tak przynajmniej prezentuje się wersja CD, bowiem nośnik
analogowy pojawił się bez koncertowych dodatków. Zatem, może nieco przekornie,
skupię się na nagraniach ze sceny. Choćby dlatego, że dają one, jakby nie
patrzeć, ciut większe spektrum twórczości tego młodego tworu, a dwa – gdyby
wyciąć zapowiedzi i okrzyki świadków owego występu, to jakość tych nagrań
mogłaby śmiało konkurować, a nawet przebić, niejedną demówkę. W pierwszej
chwili pomyślałem, że Fessus to taki trochę Incantation wanna be, bo pomysłów
zaczerpniętych z ekipy Johna McEntee całkiem tu sporawo. Kiedy jednak chwilę
ochłonąć, okazuje się, że nie taki amerykański ten twór jak mógłby się wstępnie
wydawać. Nie wiem, czy to siła sugestii, ale chwilami mam wrażenie jakbym
wracał pamięcią do wczesnych nagrań Pungent Stench czy Disharmonic Orchestra.
Może spora w tym zasługa tego, że chłopaki nie trzymają się jednego stylu
śmierćmetalowania jak małpa palmy i pozwalają sobie chwilami na drobne odskoki.
Nie tylko w rejony punkowe. Zdaje się, że mimo dość mocno grobowej atmosfery
poszczególnych numerów, jest w nich też odrobina szaleństwa i
niekonwencjonalizmu. Kojarzycie Diskord? Są w tych pięciu kawałkach podobne
przeskoki i łamanie harmonii oraz dziwaczne solówki. Może te elementy jeszcze
nie są tak awangardowe jak u Norwegów, dopiero kiełkujące, jednak już
zauważalne. Najbardziej słyszalne jest to chyba w tytułowym „Pilgrims of
Morbidity” i „Asphyxiate In Exile” z bardzo ciekawym motywem basowym na
rozpoczęciu. Słychać, że Austriacy mają na siebie pomysł i potrafią podejść do
death metalu inaczej niż zdecydowana większość zespołów na rynku. Powiem może
zatem w ten sposób – gdybym był obecny na owym występie na żywo, to zaraz po
nim popędziłbym na stoisku zakupić jakikolwiek nośnik fizyczny z tym
materiałem. Odsłuchawszy go jednak w domu, mam nadzieję, że Fessus dość szybko
się ogarną i zaserwują nam w najbliższym czasie pełen debiut studyjny. Myślę,
że jest na co czekać.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz