czwartek, 21 marca 2024

Recenzja Fessus “Pilgrims of Morbidity / Thresholds of Morbidity”

 

Fessus

“Pilgrims of Morbidity / Thresholds of Morbidity”

Darkness Shall Rise 2024

 

Niezłe choróbsko. Tak by można skwitować w dwóch słowach to wydawnictwo młodego austriackiego kwartetu z Wiednia. Składa się nań wydane w zeszłym roku demo (czyli „Pilgrims…”) oraz zarejestrowany w styczniu tego roku album live, zawierający w sumie wszystkie trzy nagrania z demówki oraz dwie kompozycje nowe. Tak przynajmniej prezentuje się wersja CD, bowiem nośnik analogowy pojawił się bez koncertowych dodatków. Zatem, może nieco przekornie, skupię się na nagraniach ze sceny. Choćby dlatego, że dają one, jakby nie patrzeć, ciut większe spektrum twórczości tego młodego tworu, a dwa – gdyby wyciąć zapowiedzi i okrzyki świadków owego występu, to jakość tych nagrań mogłaby śmiało konkurować, a nawet przebić, niejedną demówkę. W pierwszej chwili pomyślałem, że Fessus to taki trochę Incantation wanna be, bo pomysłów zaczerpniętych z ekipy Johna McEntee całkiem tu sporawo. Kiedy jednak chwilę ochłonąć, okazuje się, że nie taki amerykański ten twór jak mógłby się wstępnie wydawać. Nie wiem, czy to siła sugestii, ale chwilami mam wrażenie jakbym wracał pamięcią do wczesnych nagrań Pungent Stench czy Disharmonic Orchestra. Może spora w tym zasługa tego, że chłopaki nie trzymają się jednego stylu śmierćmetalowania jak małpa palmy i pozwalają sobie chwilami na drobne odskoki. Nie tylko w rejony punkowe. Zdaje się, że mimo dość mocno grobowej atmosfery poszczególnych numerów, jest w nich też odrobina szaleństwa i niekonwencjonalizmu. Kojarzycie Diskord? Są w tych pięciu kawałkach podobne przeskoki i łamanie harmonii oraz dziwaczne solówki. Może te elementy jeszcze nie są tak awangardowe jak u Norwegów, dopiero kiełkujące, jednak już zauważalne. Najbardziej słyszalne jest to chyba w tytułowym „Pilgrims of Morbidity” i „Asphyxiate In Exile” z bardzo ciekawym motywem basowym na rozpoczęciu. Słychać, że Austriacy mają na siebie pomysł i potrafią podejść do death metalu inaczej niż zdecydowana większość zespołów na rynku. Powiem może zatem w ten sposób – gdybym był obecny na owym występie na żywo, to zaraz po nim popędziłbym na stoisku zakupić jakikolwiek nośnik fizyczny z tym materiałem. Odsłuchawszy go jednak w domu, mam nadzieję, że Fessus dość szybko się ogarną i zaserwują nam w najbliższym czasie pełen debiut studyjny. Myślę, że jest na co czekać.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz