sobota, 9 marca 2024

Recenzja Serpent of the Abyss “Wrapped in Darkness”

 

Serpent of the Abyss

“Wrapped in Darkness”

Black Death Prod. 2023

O Serpent of the Abyss wiadomo niewiele. Konkretnie to nie wiadomo nic. Ani skąd ten statek przypływa, ani kto nim kieruje, czy siwą ma brodę, czy dopiero zarost młodzieńczy. Ni chuja, informacji nie uświadczycie. Osobiście obstawiam, że to jakiś solowy projekt, lecz czy jest to faktycznie aż tak istotne? Najważniejsza jest muzyka, jak mówi stare przysłowie. A na „Wrapped In Darkness” znajdziemy trzy, trwające razem czterdzieści minut, numery niskobudżetowego black metalu. I, jeśli jesteście fanami tego podgatunku, to zaprawdę zalecam to wydawnictwo sprawdzić, bo wcale nie jest ono takie oczywiste jak przyklejona mu łatka mogłaby wskazywać. Zacznijmy może od tego, co jest tu dla ogółu wspólne. Otóż na pewno brzmienie. Bzycząco szumiące, niewypolerowane, maksymalnie odczłowieczone i chłodne jak wnętrze prosektoryjnej lodówki. Od przyjętych ram gatunkowych nie odbiega także wokal w postaci nieco przytłumionego, przeraźliwego wrzasku, stroniący raczej od wyrażania całego wachlarza emocji. Płynie z niego jedynie złość i chęć wyrządzenia komuś krzywdy. Niewiele awangardy mamy też pod względem sekcji rytmicznej. Bas doskonale wkomponowuje się w płynące harmonie, i jest całkiem nieźle w tym przypadku słyszalny. Bębny natomiast wystukują swoje nieskomplikowane rytmy w tle, chwilami wtapiając się w ogarniającą nas ścianę dźwięku. No i najciekawsze zostawiłem sobie na koniec. Otóż jak na lo-fi black metal, to naprawdę wiele dzieje się w ścieżkach gitar. Nie piłują one bezmyślnie powtarzających się, zapętlonych melodii, lecz bardzo często płynnie zmieniają linię melodyczną. Dzięki temu nie mamy poczucia znużenia i każdy z ponad dziesięciominutowych utworów ma wiele do zaoferowania. Zdecydowana większość to co prawda lodowate tremolo, budujące naprawdę niezbyt korzystne do życia, arktyczne warunki, lecz na „Wrapped In Darkness” ten północny blizzard zdaje się uderzać co chwilę z innego kierunku. Powiedziałbym też, że jest na tej płycie kilka fragmentów trochę zaskakujących pod względem aranżacyjnym, ale wplecionych z głową, tak, by nie burzyć ogólnego klimatu płyty, a jedynie delikatnie go podkreślić. Ten materiał ma już trzy lata, jednak jeśli się z nim rozminęliście, to warto na chwile się obejrzeć i nadrobić zaległości, bo jest to naprawdę bardzo dobra i wartościowa rzecz. Chętnie sprawdzę sobie kolejne nagrania pod tym szyldem. Bo mam nadzieję, że ciąg dalszy nastąpi.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz