HYDRA
„Into
The Night” (Ep)
Piranha
Music 2024
Pleszewski
kwartet Hydra to zespół, który jak dotąd był mi znany tylko z nazwy.
Wiedziałem, że kilka już lat istnieją, wiedziałem w teorii, co grają, znajomi,
którzy mieli okazję ich słyszeć, mówili, że to dobra muza, a ja aż do tej pory
jakoś nie miałem okazji zapoznać się z ich twórczością. Gdy zobaczyłem więc, że
w mej poczekalni wylądował najnowszy, wydany w marcu tego roku materiał Hydra, rzuciłem
wszystko w pizdu i czym prędzej postanowiłem nadrobić zaległości. Zarzucam więc
sobie „Into the Night” i już pierwszy odsłuch testowy wgniata mnie głęboko w
glebę, a to, co zrobiły ze mną kolejne obroty tego krążka, po prostu nie mieści
się w głowie, gdyż najzwyczajniej w świecie została ona zmiażdżona w chuj przez
dźwięki, jakie popłynęły z tej płytki. Ziomale mieli rację, wyborna jest muzyka
wielogłowej bestii z Wielkopolski. Tradycyjny, ciężki Doom/Heavy Metal
okraszony drobnymi elementami Sludge i Stonera gniecie potwornie (albo i
jeszcze mocniej). Wszystkie zawarte tu wałki pozamiatały mną okrutnie, Każdy z
nich pełen jest wyśmienitych, klasycznie ociężałych, przytłaczających, tłustych
riffów, jak i kanonicznie skonstruowanych, diabelnie dobrych partii solowych.
Wiosła naprawdę rzeźbią tu gęsto i zawiesiście, a do tego są niesamowicie
chwytliwe i wkręcają się w umysł w zasadzie od pierwszego kontaktu. Sekcja
zbudowana z soczyście nacierających bębnów, podpartych grubym, zabagnionym z lekka basem potrafi
zaiste konkretnie przyłoić, a do tego zapewnia tej produkcji kanoniczny wręcz
groove przecudnej urody. Wyśmienitą robotę robią tu także dyskretnie użyte
syntezatory o delikatnie psychodelicznym wydźwięku charakterystycznym dla lat
70-tych. Podkreślają one mglisty, okultystyczny feeling, tej produkcji, jak i jej
magiczną, nieco tajemniczą atmosferę. W tę znakomitą warstwę instrumentalną
doskonale wpisują się przepięknie rezonujące, mocne, czyste wokale, które swą
barwą przypominają jak dla mnie połączenie Ozzy’ego Osbourne’a z Ronniem Jamesem
Dio i szczyptą Scotta Reagersa. Piękna sprawa, bez dwóch zdań. Na żywca każda z
tych piosenek będzie niszczyć bez pytania o pozwolenie. Szkoda jednak, że „Into
the Night” to tylko niespełna 21 minut muzy, ale ktoś mądrzejszy ode mnie
powiedział kiedyś, że lepszy jest niedosyt, niż nadmiar. Muszę bez dwóch zdań, w
trybie natychmiastowym zapoznać się z poprzednimi wydawnictwami Hydra, gdyż
tegoroczna produkcja grupy, to krążek kurwa kapitalny! Zawsze wiedziałem, że
Polak potrafi.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz