piątek, 20 października 2023

Recenzja Ershetu „Xibalba”

 

Ershetu

„Xibalba”

Debemur Morti Productions 2023

Jest to dość enigmatyczny projekt, który został powołany do życia w 2021 roku przez dwóch panów, Voida i Sacra. Ci artyści chcą tworzyć muzykę filmową wykorzystując przemysł metalurgiczny, aby wykreować coś na wskroś epickiego i przepełnionego dramatyzmem. Ich wizja tego jak i kolejnych albumów jest już z góry ustalona. Każdy z albumów ma za zadanie przedstawiać koncepcję śmierci w obrębie wybranej, przez ten duet, cywilizacji lub religii. Debiut Ershetu, który ukaże się 27 października, zaczynając tą „epopeję” będzie bazował na kulturze Majów, a w szczególności na prawdach zawartych w księdze „Popol Vuh”, zawierającej elementy historii oraz mitologii kultury narodu dzisiejszej Gwatemali. Do nagrań zaprosili oni Larsa Nedlanda z Borknagar i Vindsvala z Blut Aus Nord. Co zatem wyszło z tego mariażu? Otóż „majowy” post black metal, w którym monumentalne i kaskadowe riffy Vindsvala płyną w zmiennych tempach, gniotąc i mieląc na przemian. Towarzyszy im równie ciężka sekcja rytmiczna i przejmujące wokalizy Larsa Nedlanda. Kompozytorzy wpletli w całość także syntezatorowe tła, nadające materiałowi sporo melodramatyzmu. Niby jakby zwyczajnie, co nie? Niestety to nie wszystko, bo niekiedy ciekawym i naprawdę niszczącym zagrywkom akompaniują, wplecione w podstawową teksturę, południowoamerykańskie melodyjki wygrywane na indiańskich piszczałkach, które często można było usłyszeć na ulicach polskich miast w latach dziewięćdziesiątych. W ogóle płyta wypełniona jest do granic możliwości mistycyzmem Majów, który w zupełnie nienaturalny sposób został zespolony z black metalem i powoduje, że do głowy przychodzi tylko jedno pytanie: co do chuja tu się stało? Ano za pośrednictwem „Xibalba” dostaliśmy farsę, w której kotłują się stanowcze i klimatyczne akordy Blut Aus Nord wraz z wikińskimi zaśpiewami Borknagar, etnicznymi podkładami rodem z dżungli oraz plemiennymi piosenkami. Dzieło wywołuje niemałą konsternację. Pełne kontrastów. Chwilami miażdżące, chwilami śmieszące. Moim zdaniem wyżej wymieniona fuzja totalnie się nie udała, a w jej efekcie otrzymaliśmy potworka, który niewątpliwie jakąś atmosferę ze sobą niesie i wypchany patetyzmem jest więc założony cel przez Voida i Sacra został osiągnięty. Wydawnictwo nie dla mnie, ale może komuś się spodoba.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz