Psicosfera
„Summa Negativa”
Lavadome Prod. 2023
Psicosfera to zespół pochodzący z Agrentyny. Panowie
mają już na koncie dwa albumy, jednak najnowszy, mający ukazać się niebawem pod
banderą Lavadome Productions, stanowi dla nich pewnego rodzaju nowe rozdanie. Z
bardzo prostego powodu. Dotychczas ich kompozycje były czysto instrumentalne i
próżno było szukać na „AlphA” i „Beta” odgłosów paszczą. Moim zdaniem zespół
postąpił bardzo słusznie nie nagrywając „Gamma”, bo co za dużo, to niezdrowo.
Zwłaszcza kiedy tworzy się taką muzykę. Może zacznę od tego, że „Summa
Negative” to materiał, który na początku nieco odpycha. Ale i jednocześnie nie
daje spokoju i przyciąga z powrotem niczym magnes. Panowie w swoich
kompozycjach mieszają black i death metal w dysonansowym stylu, co faktycznie
na wstępie może wydawać się kolejnymi popłuczynami po Gorguts. Sprawa nie jest
jednak taka prosta i dość szybko to, co zdawało się wpychaniem pozornie nie
pasujących do reszty pomysłów, staje się największą wartością rzeczonego
albumu. Stylistycznie, jak już wspomniałem, obracamy się w obszarze dość
popularnego od wielu lat amalgamatu. Kompozycje Psicosfera nie są piosenkami do
zanucenia. Choćby dlatego, że harmonie przenikają się i zmieniają w każdej
kompozycji tyle razy, że na dobrą sprawę mogłyby wypełnić trzy inne utwory i
nadal niczemu by nie umniejszyły. Argentyńczycy przechodzą z akordy w akord,
łamią riffy, tasują tempo, wrzucają w wir przeróżne ozdobniki, co nie
przypomina dreptania wytartą ścieżką, a raczej przebijanie się z maczetą w ręku
przez gęste zarośla kryjące mnóstwo niebezpiecznych pułapek. Zespół na pewno
nie ogranicza się stylistycznie i chętnie czerpie z gatunków bliższych i
dalszych metalowemu graniu. Zachowuje jednak przy tym granice przyzwoitości,
dzięki czemu utwory Psicosfera pozbawione są smętnego pitolenia czy radosnych przyśpiewek.
Nawet wolniejsze, mniej agresywne fragmenty mają w sobie coś niesamowicie
tajemniczego, co wciąga i intryguje. Niezwykle pomocne są przy tym wokalne
wariacje, równie odjechane co sama muzyka, ale tak samo pozostające w ramach
pewnych standardów i nie szokujące pseudooperowymi zaśpiewami czy płaczliwym
jękiem. Myślę sobie, że „Summa Negativa” jest niczym jajko. Aby dotrzeć do
treści, trzeba najpierw obrać je ze skorupki. Nie oczekujcie, że ten krążek
trafi was bezpośrednio w serce za pierwszym podejściem. Trzeba dać mu
odpowiednią ilość czasu, ochłonąć i pozwolić płynącym dźwiękom poukładać się w
logiczną całość. Duch tych nagrań nie dawał mi spokoju i nie pozwolił odpuścić,
nie wiem dlaczego. Ale będąc na piątym czy szóstym okrążeniu zauważyłem, że
totalnie mną zawładnął. Dlatego też jeśli nie boicie się wyzwań, spędźcie z
„Summa Negativa” kilka chwil. Zapewniam, że warto te dźwięki eksplorować, bo
końcowe wrażenia wynagradzają wszystko. Znakomity album.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz