MAVORIM
„Ab
Amitia Pulsae”
Purity
Through Fire 2023
W
przypadku wydanej w tym roku, czwartej już płyty niemieckiego projektu Mavorim
niejako dałem się nabić w butelkę. Chłopaki wyglądali bowiem zawodowo, a i pozy
też mieli, jak należy. Normalnie samo zło. Okładka albumu utrzymana w zgniłych
brązach, na której prezentuje się wyłażąca z ziemi kreatura w masce gazowej
także prezentowała się nadzwyczaj fachowo i rokowała naprawdę dobrze. Wszystko
to jednak można o kant dupy rozbić, gdyż muzyka, jaką znajdziemy na „Ab Amitia
Pulsar”, to melodyjny Black Metal. Nie to jest jednak najgorsze, wszak niejedna
produkcja z melodyjną diabelszczyzną potrafi sponiewierać jak ta lala.
Najgorsze jest to, że to melodyjne granie w wykonaniu Mavorim jest tak ohydnie
przystępne i miłe w obejściu, że można się porzygać. Pod względem warsztatowym,
kompozycyjnym, czy wykonawczym nie można im nic zarzucić (słychać bowiem, że
chłopaki doświadczenie mają i wiedzą, jak używać swych instrumentów), poza tym,
co już napisałem powyżej. Przy odsłuchu 80% tego materiału zbiera się na
wymioty, a tylko 20% jest ewentualnie do przyjęcia. Jeżeli chcecie konkretów,
to tylko utwory „Unter den Mühlen der Zeit” i „Das Schluchzenund Wimmern”
(czyli dwa z jedenastu) jakoś się bronią. Resztę (przynajmniej jeżeli chodzi o
ten album) można osrać i spuścić w kiblu, co też niniejszym czynię, bez
niepotrzebnej zwłoki.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz