„Na
Kom Je NyníTolik Z Mojí Vůle?” (Compilation)
Necroeucharist
Productions 2023
Można
by rzec, że do czeskiej hordy Triumph, Genus zaprowadziła mnie za rączkę inna
czeska horda, a mianowicie Sator Marte. Nie myślcie jednak o żadnych tajemnych
rytuałach, lożach masońskich, czy wtajemniczeniu wyższego rzędu, gdyż doszło do
tego w sposób dosyć banalny, a mianowicie w obu kapelach macza paluchy niejaki
Svar, a że dużą atencją darzę pierwszy album Sator Marte, to też nie jest
niczym niezwykłym, że i Triumph, Genus wzbudziło moje zainteresowanie. Wydawnictwo
„Na Kom Je Nyní Tolik z Mojí Vůle?”, które jest centralnym punktem programu tej
recenzji to wydawnictwo kompilacyjne, na które składają się trzy Ep’ki z lat 2016,
2017, 2018, których tytułów nie będę tu przytaczał (domyślcie się dlaczego?). Abstrahując
jednak od kwestii tytułów, to sama muza, jaką zawiera to wydawnictwo, jest
całkiem do rzeczy i warto się w nią zanurzyć. Obcujemy tu bowiem z ponurym,
zainfekowanym filozofią nienawiści, mizantropijnym, aczkolwiek podanym w dosyć
specyficzny sposób Black Metalem. Sporo tu więc jadowitego, tradycyjnie bluźnierczego, siarczystego grania opartego na
kanonach II fali gatunku, jednak hord ten nie stroni także od klimatycznych,
nieco bardziej stonowanych miniatur instrumentalnych, czy też zdecydowanie
mocniej pokręconych tekstur balansujących na granicy pojechanych, transowych
dysonansów. Wiosło wyszywa tu naprawdę ciekawy, niezgorzej zagęszczony,
dźwiękowy gobelin utkany ze złowieszczej osnowy i nasyconego mrokiem wątku, a
przeszywające go, wijące się linie
melodyczne podkręcają dodatkowo i tak już zdrowo hipnotyzujące właściwości tego
materiału. Niesamowitą robotę robią tu także wokale. Ich głęboka, szorstka
barwa i charakter złowróżbnych, rytualnych melodeklamacji sprawiają, iż „Na Kom
Je Nyní…” przepełniony jest posępną, nihilistyczną, grobową aurą i
niepokojącym, depresyjnym feelingiem, które to potrafią niekiedy wręcz
zdruzgotać psychikę słuchacza. Kawał naprawdę dobrej, hołdującej ciemności
muzy, która zyskuje z każdym kolejnym przesłuchaniem. Dodatkowym plusem tej
produkcji jest także jej indywidualizm i że się tak wyrażę, charakterystyczny,
czeski szlif. Wszyscy maniacy dźwięków błogosławionych przez Rogatego, o ile
jeszcze tego nie zrobili, powinni zaopatrzyć się w ten materiał i to bez zbytecznej
zwłoki, tym bardziej że wachlarz nośników jest teraz pełny, gdyż w ostatnich
dniach sierpnia tego roku Necroeucharist Productions ponownie wydało te dźwięki
na limitowanych do 200 egzemplarzy kasetach w dwóch wersjach kolorystycznych.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz