piątek, 13 października 2023

Recenzja TRIUMPH, GENUS „Na Kom Je NyníTolik Z MojíVůle?”

 

TRIUMPH, GENUS

„Na Kom Je NyníTolik Z Mojí Vůle?” (Compilation)

Necroeucharist Productions 2023

 

Można by rzec, że do czeskiej hordy Triumph, Genus zaprowadziła mnie za rączkę inna czeska horda, a mianowicie Sator Marte. Nie myślcie jednak o żadnych tajemnych rytuałach, lożach masońskich, czy wtajemniczeniu wyższego rzędu, gdyż doszło do tego w sposób dosyć banalny, a mianowicie w obu kapelach macza paluchy niejaki Svar, a że dużą atencją darzę pierwszy album Sator Marte, to też nie jest niczym niezwykłym, że i Triumph, Genus wzbudziło moje zainteresowanie. Wydawnictwo „Na Kom Je Nyní Tolik z Mojí Vůle?”, które jest centralnym punktem programu tej recenzji to wydawnictwo kompilacyjne, na które składają się trzy Ep’ki z lat 2016, 2017, 2018, których tytułów nie będę tu przytaczał (domyślcie się dlaczego?). Abstrahując jednak od kwestii tytułów, to sama muza, jaką zawiera to wydawnictwo, jest całkiem do rzeczy i warto się w nią zanurzyć. Obcujemy tu bowiem z ponurym, zainfekowanym filozofią nienawiści, mizantropijnym, aczkolwiek podanym w dosyć specyficzny sposób Black Metalem. Sporo tu więc jadowitego, tradycyjnie  bluźnierczego, siarczystego grania opartego na kanonach II fali gatunku, jednak hord ten nie stroni także od klimatycznych, nieco bardziej stonowanych miniatur instrumentalnych, czy też zdecydowanie mocniej pokręconych tekstur balansujących na granicy pojechanych, transowych dysonansów. Wiosło wyszywa tu naprawdę ciekawy, niezgorzej zagęszczony, dźwiękowy gobelin utkany ze złowieszczej osnowy i nasyconego mrokiem wątku, a przeszywające go, wijące się  linie melodyczne podkręcają dodatkowo i tak już zdrowo hipnotyzujące właściwości tego materiału. Niesamowitą robotę robią tu także wokale. Ich głęboka, szorstka barwa i charakter złowróżbnych, rytualnych melodeklamacji sprawiają, iż „Na Kom Je Nyní…” przepełniony jest posępną, nihilistyczną, grobową aurą i niepokojącym, depresyjnym feelingiem, które to potrafią niekiedy wręcz zdruzgotać psychikę słuchacza. Kawał naprawdę dobrej, hołdującej ciemności muzy, która zyskuje z każdym kolejnym przesłuchaniem. Dodatkowym plusem tej produkcji jest także jej indywidualizm i że się tak wyrażę, charakterystyczny, czeski szlif. Wszyscy maniacy dźwięków błogosławionych przez Rogatego, o ile jeszcze tego nie zrobili, powinni zaopatrzyć się w ten materiał i to bez zbytecznej zwłoki, tym bardziej że wachlarz nośników jest teraz pełny, gdyż w ostatnich dniach sierpnia tego roku Necroeucharist Productions ponownie wydało te dźwięki na limitowanych do 200 egzemplarzy kasetach w dwóch wersjach kolorystycznych.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz