sobota, 21 października 2023

Recenzja Nôidva „Lappish Shatanism”

 

Nôidva

„Lappish Shatanism”

Purity Through Fire 2023

Nôidva to fiński kwartet, który trzy lata temu wydał na świat swój debiut, a niebawem, bo 27 października powróci z najnowszą propozycją. Różnie to bywa u tej nacji z black metalem, ale ten w ujęciu Nôidva jest dość ciekawy. Podany w surowej formie, za pomocą zimnych i wysoko nastrojonych gitar oraz niemiłosiernie łomoczącej sekcji rytmicznej, przywdziewa nieco „piwniczno-leśne” szaty. Wypełniony folklorystycznymi melodiami, które mieszają się z dość agresywnymi riffami przypomina trochę coś, co kiedyś robili panowie z At The Gates czy Hades. Black metal w wykonaniu Finów jest w dużej mierze oparty na thrashowym kostkowaniu, tremolo występuje w nim śladowoi zbliżony jest do norweskiego sposobu na satanistyczne granie. Tak jest przynajmniej w tych szybszych momentach, kiedy to akordy wygrywane są z dużą powagą i stanowczo rozprawiają się ze słuchaczem. Dla odmiany niekiedy wolniejsze chwile na „Lappish Shatanism” swoim wyrazem mogą przywodzić skojarzenia z grecką sceną. Wszystkie te podobieństwa można wychwycić przy uważnym wsłuchaniu się w ten materiał, lecz w całościowym wymiarze tak naprawdę nie mają znaczenia, gdyż Nôidva komponuje na swój niepowtarzalny sposób, zapodając ostry black metal, w który wplatają cepelię z Krainy Tysiąca Jezior. Nie jest to jednak nic chwytliwego i przaśnego. Poszczególne kompozycje przesycone są mrocznym mistycyzmem finlandzkich lasów, który dopełniony złośliwym traktowaniem strun i mikrofonu przybiera złowrogą postawę, nie znoszącą chrześcijańskiego porządku. Brudna i chropowata produkcja potęguje nienawiść do otaczającej nas na co dzień rzeczywistości i czyni z „Lappish Shatanism” iście pogański black metal, nawiązujący do początków drugiej fali, pełen autentycznej pasji i przywiązania do tradycji. Ciekawa podróż w miejsce, gdzie zimno jak cholera, a lasy gęste i pełne upiornych cieni.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz