niedziela, 8 października 2023

Recenzja Mordum „In Peccato Mortali”

 

Mordum

„In Peccato Mortali”

Necroeucharist Prod. 2023

Kojarzycie Contempt? Tak, zespół którego pierwsze płyty dołączane były do pewnego kolorowego periodyka dla „kochanych metali”. Na niektórych chłopaki zrobili większe wrażenie, inni ich kompletnie olali. Dla mnie był to solidny, drugoligowy death metal zza południowej granicy, a powyższą nazwę przywołuję dlatego, że Mordum to zespół dokładnie tych samych ludzi, działający pod drugą nazwą tak samo długo jak rzeczony Contempt. „In Peccato Mortali” pierwotnie ukazał się rok temu na wydanej własnym sumptem płycie CD, natomiast przed kilkoma dniami pojawiła się wersja kasetowa tych nagrań. I co by tu dużo nie gadać, przez trzydzieści lat działalności na scenie ze Słowaków powietrze bynajmniej nie uszło. Dziesięć zawartych na płycie numerów to konkretny śmierć metal z technicznym zacięciem. I absolutnie nie mam tu na myśli gitarowych onanizmów czy bezcelowej popisówy, bo w muzyce Mordum wszystko jest wymieszane we właściwych proporcjach i ułożone tak, by poszczególne kompozycje były niejednostajne, ale i nie przekombinowane. Nowinek na tej płycie nie uświadczymy, ale jest w niej coś, co sprawia, że chce się tych piosenek posłuchać wielokrotnie. Tym czymś jest niezaprzeczalnie klimat lat dziewięćdziesiątych, czający się tu w każdym zakamarku. Już samo brzmienie przypomina mi lata, kiedy chociażby polskie zespoły nagrywały płyty w czasem przypadkowych miejscach. Czysta organika, garaż i niedoszlifowanie. A mimo to nagrania te brzmią masywnie i przede wszystkim autentycznie. Sama muzyka nie rozpędza się do szaleńczego tempa, oscylując gdzieś w rejonach głównie umiarkowanych. Panowie potrafią zajechać mocnym, staroszkolnym riffowaniem, osobiście kojarzącym mi się stylistycznie a to z Morgoth, a to Vader, a jeszcze gdzie indziej Yattering. Zresztą nazwy można by tu mnożyć, tylko po co? Można by powiedzieć „death metal jaki jest, każdy widzi” i bardzo trafnie pasowałoby to do zawartości „In Peccato mortali”. Bo ten album to wykładnia gatunku. I może, podobnie jak wspomniany już na początku Contempt, nie urywa jaj przy samej dupie, ale na pewno nie jest bezwartościowym klocem. Przeciwnie, uważam, że ten materiał ma szansę trafić do wielu maniaków, o ile tylko dadzą mu szansę. Dlatego też zwróćcie w zalewie nowości uwagę na nazwę Mordum. Mi muzyka naszych sąsiadów wchodzi leciutko jak schłodzony browar w upalny dzień. Zatem na zdrowie!

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz