NE OBLIVISCARIS
„Exul”
Season of Mist 2023
Ne
Obliviscaris to zespół, który istnieje już dwie dekady i ma swych oddanych
fanów na tym łez padole, a mimo to nie doczekał się jeszcze recenzji na łamach
mighty Apocalyptic Rites. Dziś ten stan rzeczy się zmieni, a przyczynkiem do owej
zmiany jest wydany w tym roku, czwarty album długogrający Australijskiej grupy.
Pięciu, tworzących ten projekt grajków określa wykonywaną przez siebie muzę
jako Extreme Progressive Metal. Zgadzam się z tym określeniem tylko połowicznie
(przynajmniej jeżeli chodzi o tę płytkę). Progresywnego Metalu jest tu na morgi
i hektary, jednak Ekstremalnym określić go moim zdaniem w żadnym razie nie
można. „Exul” to bowiem 52 minuty bogatego we wszelakie, techniczne smaczki,
nowoczesnego, reformatorskiego grania, które opiera się na wybornych,
soczystych perkusyjnych zakrętach, tłusto rzeźbionych, geometrycznych, basowych
wirach, szytych gęstym ściegiem, zapętlających się nierzadko, zakręconych
riffach, doskonałych, wysmakowanych, arcymistrzowskich partiach solowych,
koronkowych fakturach harmonicznych i wokalnym dualizmie. To, co robią tu
gitarzyści, oraz jegomość obsługujący struny basowe często powoduje opad
szczęki i sprawia, że miłośnicy zaawansowanego wiosłowania nie raz pobrudzą
sobie galoty brązową wydzieliną z kakaowego oka. Nie brak tu ekspansywnych,
klasycznych, jak i jazzowych zagrywek, akustycznych miniatur, fortepianu, wielowarstwowych struktur melodycznych,
muzycznego zdobnictwa i instrumentalnego rozpasania. Na osobny akapit zasługują
natomiast niesamowite partie skrzypiec. Ich wyraziste linie, a przede wszystkim
zawiłe interakcje, w jakie wchodzą z wiosłami, chore kontrapunkty i
zaskakujące, dynamiczne kombinacje z lekkością primabaleriny balansujące na
granicy grania eksperymentalnego robią niesamowitą robotę i niejako wyróżniają
Ne Obliviscaris z całej rzeszy zespołów wykorzystujących w swej muzyce elementy
smyczkowe. Można więc bez kozery zakrzyknąć, że to Metal Progresywny pełną gębą,
jednak jak już gdzieś na początku wspominałem, nazwanie go Ekstremalnym, to
zdecydowanie nadużycie (trochę jadowitych growli nie uczyniło bowiem tej płyty
w żadnej mierze ekstremalną, przynajmniej w mojej ocenie). Wszyscy progresiści,
którym jednak podoba się ta bardziej współczesna twarz Opeth, czy też Ihsahn’a,
bądź twórczość Cynic, lub dajmy na to Fallujah, mogą bez strachu sięgnąć po
„Exul”, gdyż to płytka skrojona w sam raz pod ich potrzeby. Ja przy całym
podziwie dla jej technicznych aspektów już raczej do niej nie wrócę. Wolę bardziej
brutalne formy muzycznego wyrazu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz