Gruzja
„Koniec
Wakacji”
Self-Release 2023
No
i mamy kolejny album kapeli, która od początku swego istnienia wzbudza dość
dużo kontrowersji. Anturaż jaki im towarzyszy, teksty oraz podejście do muzyki
spowodowało, że mają chyba tyleż samo wrogów jak i zwolenników. Przez jednych
opluwani, przez drugich wielbieni szóstego października powrócili, głosząc
„Koniec Wakacji”. Tym razem umieścili na nim czternaście numerów, które zebrane
do kupy dają niemalże trzy kwadranse „gruzińskiego folkloru”. Począwszy od
pierwszej płyty, tej najbardziej w warstwie dźwiękowej, zbliżonej do black
metalowych wzorców, co raz bardziej skręcali w stronę alternatywną. Taka też
jest ich najnowsza propozycja, której raczej pod kątem metalowego grania nie
powinno się rozpatrywać. Tak z resztą jest już zdaje mi się od drugiej
ich produkcji „Jeszcze nie mamy na was pomysłu”, gdzie zaczęli wyraźnie
odchodzić od swych korzeni, kierując się w stronę punka i niezależnego
rzępolenia. Oczywiście metal w twórczości Gruzji jest permanentnie obecny, ale
nie gra on już pierwszych skrzypiec. „Koniec Wakacji” niesie ze sobą swoisty
koktajl złożony z rogacizny, anarchistycznych rytmów, awangardowych zagrywek
oraz elektroniczno-industrialnych wpływów. Daje to iście wybuchową mieszankę,
która zdrowo kopie w dupę. Zrozumiałe jest, że styl w jakim to robią nie
wszystkim może się podobać, ale scena awangardowa w Polsce już od lat
osiemdziesiątych skupiała wokół siebie odpowiednio mniejszą grupę fanów. Zawsze
to była specyficzna muzyka nie tylko jeżeli chodzi o typ kompozycji, lecz i
teksty. W przypadku Gruzji jest podobnie, z tym, że ostrzej. Poszczególne
numery są zagrane w bezkompromisowy sposób i na ich własną modłę. Wydaje mi się
i w sumie jest to doskonale słyszalne, że chłopaki nie patrzą na to, czy to
komuś odpowiada, czy nie. Specjalnie też nie pretendują do niczego, a po prostu
robią swoje. Black metalowe kostkowanie mieszają z modernistycznymi taktami, w
których ładunek punk-rocka często wychodzi na pierwszy plan, podkręcając niezawisłość
twórczości tego zespołu. Trochę szokują, śmieszą, ale też potrafią momentami być
śmiertelnie poważni. Słowa dołączone do kawałków są jak zwykle pełne odniesień
do znanych polskich piosenek, ale też trafnie opisują otaczającą nas
rzeczywistość, waląc z piąchy między oczy. Tak więc jeśli lubicie gruzińskie
żarcie to gaumardżos.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz