wtorek, 10 października 2023

Recenzja Gruzja „Koniec Wakacji”

 

Gruzja

„Koniec Wakacji”

Self-Release 2023

No i mamy kolejny album kapeli, która od początku swego istnienia wzbudza dość dużo kontrowersji. Anturaż jaki im towarzyszy, teksty oraz podejście do muzyki spowodowało, że mają chyba tyleż samo wrogów jak i zwolenników. Przez jednych opluwani, przez drugich wielbieni szóstego października powrócili, głosząc „Koniec Wakacji”. Tym razem umieścili na nim czternaście numerów, które zebrane do kupy dają niemalże trzy kwadranse „gruzińskiego folkloru”. Począwszy od pierwszej płyty, tej najbardziej w warstwie dźwiękowej, zbliżonej do black metalowych wzorców, co raz bardziej skręcali w stronę alternatywną. Taka też jest ich najnowsza propozycja, której raczej pod kątem metalowego grania nie powinno się rozpatrywać. Tak z resztą jest już zdaje mi się od drugiej ich produkcji „Jeszcze nie mamy na was pomysłu”, gdzie zaczęli wyraźnie odchodzić od swych korzeni, kierując się w stronę punka i niezależnego rzępolenia. Oczywiście metal w twórczości Gruzji jest permanentnie obecny, ale nie gra on już pierwszych skrzypiec. „Koniec Wakacji” niesie ze sobą swoisty koktajl złożony z rogacizny, anarchistycznych rytmów, awangardowych zagrywek oraz elektroniczno-industrialnych wpływów. Daje to iście wybuchową mieszankę, która zdrowo kopie w dupę. Zrozumiałe jest, że styl w jakim to robią nie wszystkim może się podobać, ale scena awangardowa w Polsce już od lat osiemdziesiątych skupiała wokół siebie odpowiednio mniejszą grupę fanów. Zawsze to była specyficzna muzyka nie tylko jeżeli chodzi o typ kompozycji, lecz i teksty. W przypadku Gruzji jest podobnie, z tym, że ostrzej. Poszczególne numery są zagrane w bezkompromisowy sposób i na ich własną modłę. Wydaje mi się i w sumie jest to doskonale słyszalne, że chłopaki nie patrzą na to, czy to komuś odpowiada, czy nie. Specjalnie też nie pretendują do niczego, a po prostu robią swoje. Black metalowe kostkowanie mieszają z modernistycznymi taktami, w których ładunek punk-rocka często wychodzi na pierwszy plan, podkręcając niezawisłość twórczości tego zespołu. Trochę szokują, śmieszą, ale też potrafią momentami być śmiertelnie poważni. Słowa dołączone do kawałków są jak zwykle pełne odniesień do znanych polskich piosenek, ale też trafnie opisują otaczającą nas rzeczywistość, waląc z piąchy między oczy. Tak więc jeśli lubicie gruzińskie żarcie to gaumardżos.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz