Pa
Vesh En
„Catacombs”
Inferna Profundus Records 2023
Drugi
raz w tym roku nawiedza nas ten białoruski projekt, który zdążył już chyba
wszystkich przyzwyczaić do tego, że każdy kolejny jego album różni się nieco od
swego poprzednika. Co prawda wszystkie oparte są na tym samym patencie, lecz
ostateczny wydźwięk wybranej płyty jest inny. Tak się również sprawy mają w
przypadku „Catacombs”. Swoją drogą muszę stwierdzić, iż to trafny tytuł, bo te
dziesięć numerów tu zawartych niesie ze sobą iście grobowy klimat. Mieszanka
doomowych riffów i falujących tremolo płynie w wolnym tempie niekiedy zrywając
się do słoniowatego kłusu. Zniekształconym gitarom akompaniuje dudniąca
perkusja wraz z wyraźnym basem skutecznie zagęszczając ten duszny materiał. Jak
to przystało na tego muzyka z Grodna całość oparta jest na swoistym szumie, z
którego wyłaniają się właściwe akordy, zalewając słuchacza rytualną atmosferą
bądź schizofreniczną kakofonią, ocierającą się o totalny noise. Od czasu do
czasu nuty przybierają także dysonansowy charakter, którego przytłaczające
usposobienie podkreślają niesamowite klawisze. W odróżnieniu od czwartego
wydawnictwa „Martyrs”, „Catacombs” jest bardziej ukierunkowany na doom / black
metal. Wcześniejsza produkcja jawi się jako raczej eksperymentalny bleczur, w
którym soniczna mgła niemalże całkowicie spowijała kostkowanie strun. Najnowsza
propozycja Pa Vesh En jest w wyższym stopniu ukłonem wobec tradycyjnego ujęcia
tego gatunku. Jednak niezaprzeczalnym jest fakt, że surowość, obskurność i
izolacjonizm cały czas występują w muzyce tego Białorusina, który jak zwykle
uraczył swoich fanów oryginalnym podejściem do diabolicznego grania, gdzie
„czyste zło” wypełnia je po same brzegi.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz