Ecocide
„Metamorphosis”
Memento Mori 2023
Powrót
po latach, bo po wydaniu w 2013 roku swego debiutu „Eye Of Wicked Sight” i poza
jeszcze trzema singlami nie nagrali nic. Teraz ten holenderski skład pojawia
się znów, aby przypomnieć o swym istnieniu i w ostatniej dekadzie października
zaprezentować swój drugi krążek. W ich muzyce nic się specjalnie od tamtego
czasu nie zmieniło, bo w dalszym ciągu grają staroszkolny death metal, robiący
wyraźny ukłon w stronę amerykańskiej szkoły tego gatunku.Świeżutki
„Metamorphosis” zawiera w sobie dziewięć kawałków energicznego deta, o
zmiennych tempach, lecz już z mniejszą thrashową manierą, która mocno wychylała
swój łeb na jedynce. Rejestrując swój najnowszy materiał kwartet ten dociążył
nieco brzmienie gitar i sekcji rytmicznej, co spowodowało, że jeszcze bardziej upodobnił
się do kapel, które nagrywały w Morrisound Recording, bowiem Ecocide swym
muzykowaniem mocno przypomina takie kapele jak Massacre, wczesny Death czy
Obituary. Charakter riffowania jednoznacznie wskazuje na Florydę i tamtejsze
podejście do death metalu. Strojenie wioseł jest mięsiste, bas posiada
odpowiednią wagę, podobnie jak bębny, a rasowe wokale to nic innego jak swoiste
połączenie Kam’a Lee i John’a Tardy. Holendrzy według ustalonego wzorca w
szybszych momentach zasypują nas blastami, w wolniejszych potrafią nieźle
pomiażdżyć, a i sumienną solówką też zaskoczą. Wszystko to zespolone w jedną
całość owocuje intensywną łupanką, która bezustannie zaskakuje nas różnorodnymi
przejściami z jednego akordu w drugi jak i również zmienną agogiką, co nie
pozwala się nudzić podczas słuchania „Metamorphosis”. Jednakże należy zwrócić
uwagę na to, że pomimo zagęszczenia i dodaniu kilku kilogramów dźwiękom, od
czasu do czasu słychać tutaj thrashowe naleciałości, przywodzące skojarzenia z
Pestilence, uwidaczniające się zwłaszcza w średnich partiach oraz pewne smaczki
z podpisem Slayer’a. Nieco to uskrzydla tą produkcję, dodając jej różnorodności
i impetu, który i tak jest już niewątpliwie znaczny. Klasyczny death metal,
śmierdzący Bagnami Everglades w troszeczkę odświeżonej formie. Polecam, te 33
minuty nie będą zmarnowane.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz