sobota, 21 października 2023

Recenzja PUTRIDITY „Greedy Gory Gluttony”

 

PUTRIDITY

„Greedy Gory Gluttony” (Ep)

Willowtip Records 2023

Niemal osiem lat przyszło czekać fanom włoskiej Zgnilizny na ich nowe, śmiertelne wymioty. Można zaryzykować stwierdzenie, że panowie zamilkli, od kiedy PiS zaczął rządzić w Polsce. Odłóżmy jednak na bok politykę, dlatego, że nie ma ona z powyższą tezą nic wspólnego, a poza tym, jak wiadomo, to największa kurew jest. Przejdźmy więc do meritum sprawy, czyli do najnowszych rzygowin Putridity. Wiem, że niemal zawsze tak się mówi i to nieco wyświechtana już deklaracja, ale makaroniarze nagrali swój, jak dotąd, najlepszy materiał (mimo że tylko dwa wałki są nowe, a pozostałe trzy, to cover Cannibal Corpse i po jednym, ponownie nagranym utworze z pierwszej i drugiej płyty tego kwartetu). Być może pomogło przewietrzenie składu, a być może zespół potrzebował nieco więcej czasu, aby nabrać niezbędnego dystansu, ale to tak naprawdę mało istotne. Istotne za to jest to, że „Greedy Gory Gluttony” to wyśmienity, potężny, miażdżący w chuj ochłap Brutal Death Metalu o bardzo wysokim stopniu technicznego zaawansowania. Kręgosłupem zawartej tu muzy nadal jest okrutny Metal Śmierci umocowany w latach 90-tych, jednak słychać wyraźnie, że wraz z upływem czasu styl zespołu mocno ewoluował (zarówno kompozycyjnie, jak i brzmieniowo) aż do stanu obecnego. A obecne oblicze tej grupy, prezentuje  zdecydowanie i bezapelacyjnie najwyższe standardy brutalnej, rzeźnickiej sztuki. Tak więc „Chciwe Krwawe Obżarstwo” to 13 minut bestialsko nakurwiających, srogo połamanych, ciężkich beczek, rozrywającego, gniotącego potwornie, grubego basu, pokręconych monstrualnie, precyzyjnych, niszczących riffów i wokalnego zezwierzęcenia najwyższych lotów. Zaprawdę powiadam Wam „Greedy…” to przepiękny, soczysty rozpierdol, w którym nie znajduję żadnych, choćby odrobinę słabszych punktów. Putridity powróciło w wielkim stylu i pozamiatało w pizdu. Włosi otwarcie mówią ponadto, że ta produkcja jest jeno przystawką przed zbliżającym się wielkimi krokami, nowym, pełnym albumem, który ma się zwać „Morbid Ataraxia”. Już na samą o nim myśl twardnieją mi sutki i mam wzwód w galotach. Boję się nawet choćby przez chwilę przypuszczać, co tam może się wyprawiać?Zamiast tego, czekam na ów krążek, a niecierpliwość ma zaprawdę wielką jest.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz