Tetragrammacide
“Typho-Tantric Aphorisms
From The Arachneophidian Qur'an”
Iron Bonehead 2023
No nareszcie. Ile można było czekać! Sześć długich
lat minęło od wydania debiutanckiego „Promal Incinerators of Moral Matrix”,
który w swoim czasie pozamiatał mną podłogę niczym babcia Krysia podłogę
wysłużonym mopem. Co prawda po drodze mieliśmy split z Tsalal, ale on jedynie
zaostrzył mój apetyt na pełne danie. Kiedy więc nowa płyta w końcu pojawiła się
w mojej skrzynce, nie zwlekałem ani sekundy. Już przy wprowadzeniu do
otwierającego całość „Trans-Linguistic Utterance of a Sacred Orgasmal Cry Fills
the Lemurian Sky (By the Same Mouth, One True God Crieth Hriliu)” dostajemy
sygnał, że przemieszczamy się w bardziej egzotyczne rejony świata. Bo jeśli
ktoś jeszcze nie wie, Tetragrammacide pochodzą z Indii. Po wspominanych
szatańsko-orientalnych śpiewach zapada się ziemia a my wpadamy prosto w paszczę
piekła. Atakują nas bezlitosne kanonady blastów i intensywne gitarowe harmonie.
Po chwili do głosu dochodzą wściekłe, rzygane wokale, i jeśli nasz system immunologiczny
do tej chwili jeszcze jakoś funkcjonował, to w tym momencie się poddaje. Przez
kolejne trzy kwadranse znajdujemy się w oku cyklonu, gdzie o złapaniu tchu
możemy jedynie pomarzyć. Intensywność i bezwzględność jaką zespół przelewa w
swoich dźwiękach jest porażająca. Jeśli myślicie, że Angelcorpse był brutalny,
to przy „Tantric Aphorisms From The Arachneophidian Qur'an” radzę wziąć na to
określenie sporą poprawkę. Jedenaście kompozycji o wyjątkowo długich tytułach,
choć to akurat w przypadku tego tworu już standard, pełnych jest wściekłości i
bestialstwa. Jest niczym huragan ognia, chwilami lekko chaotyczny i
nieprzewidywalny, zamiatający wszystko w swoim zasięgu i pozostawiający po
sobie spaloną ziemię. I nawet pojawiające się chwilami krótkie wyciszacze nie
łagodzą napięcia i nie studzą niepokoju towarzyszącego tym nagraniom.
Zapomnijcie o refrenach, miłych melodiach czy technicznych popisach.
Tetragrammacide prezentuje najdzikszą formę śmierć metalowego rzemiosła,
częściowo zainfekowanego black metalową zarazą. Tylko nie myślcie, że pisząc o
braku technicznych zawijańców zarzucam muzykom brak umiejętności. Wsłuchajcie
się dobrze, bo za kotarą pozornej ściany dźwięku kryje się o wiele więcej, niż
może się początkowo wydawać. Zwłaszcza praca bębniarza robi na mnie tak mocne
wrażenie, że zastanawiam się, czy za zestawem siedzi człowiek czy cyborg. Nie
będę się rozpisywał i podsumuję krótko. Tetragrammacide swoim nowym krążkiem
zmietli mnie z planszy. Jeśli macie odwagę zmierzyć się z tym potworem, to
jedna dobra rada. Zapnijcie mocno pasy.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz