Iku-Turso
„Ikuinen
Kirous” E.P.
Purity Through Fire 2023
Iku-Turso
to fińsko / holenderska kapela założona w 2017 roku. Jakoś specjalnie głośno
nigdy o nich nie było, ale faktem jest, że na koncie mają już trzy albumy i
kilka mniejszych wydawnictw. Pod koniec października ukaże się ich najnowsza
epka, która, jeśli chodzi o muzykę tego kwintetu, nie niesie ze sobą nic
nowego. Po naciśnięciu przycisku „play”, po raz kolejny zaleje Was fala zimnych
riffów i tremolo, płynąca w większej mierze w średnim tempie przy
akompaniamencie delikatnie wycofanej sekcji rytmicznej i wrzaskliwych wokali
holenderskiej części tego bandu, czyli Lafawijn’a. Kompozycje Iku-Turso na dziś
są zupełnie pozbawione jakichkolwiek ciekawych rozwiązań czy też nowatorskich
pomysłów. Z resztą jest tak od samego początku istnienia tej grupy. Nie jest to
nic złego, bo w akordach dobywających się z „Ikuinen Kirous” i z wcześniejszych
wydawnictw tej piątki artystów, słychać zamiłowanie do klasycznego black metalu
z połowy lat dziewięćdziesiątych. Mam tu na myśli raczej ujęcie norweskie, gdyż
w numerach tu zamieszczonych czuć charakterystyczny dla tamtego regionu vibe.
Wiosła bujają odpowiednio, użyte melodie nie męczą zbytnią chwytliwością, a
subtelnie użyte klawisze dodają kawałkom tajemniczości i tego specyficznego
klimatu właściwego dla rodzącego się pod koniec ubiegłego wieku atmosferycznego
bleczura. Umieszczone na granicy symfonicznej odmiany tego gatunku, spowijają
upiorną mgłą lodowate i odhumanizowane riffy, które sprawnie mieszają się z
tremolo, zabierając nas w tamte czasy, kiedy wszyscy zachwycali się takimi
hordami jak Emperor czy wczesna Gehenna. Najnowsza produkcja Iku-Turso to siedem
utworów tradycyjnego black metalu, którego chłód i hipnotyczność w fantastyczny
sposób została podkreślona za pomocą umiejętnie użytych syntezatorów. Co
ciekawe ubogacają one, nie psując zupełnie, dwa zamieszczone tutaj covery.
Chodzi o „En Vind Av Sorg” oraz „Thornspawn Chalice” wiadomo kogo, które w
wykonaniu Iku-Turso brzmią rewelacyjnie. Bardzo dobra epka, która w odróżnieniu
od poprzednich nagrań tego zespołu, odznacza się chyba trochę większym chłodem
i zadzierżystością. Dla fanów klasyki z pewnością będzie to mile spędzone 37
minut. Dla mnie było i to nie raz.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz