niedziela, 29 października 2023

Recenzja Funeral Fullmoon / Nocturnal Prayer „Disciples Of The Moonlight Worship”

 

Funeral Fullmoon / Nocturnal Prayer

„Disciples Of The Moonlight Worship”

Inferna Profundus Records 2023

Split ten rozpoczyna, chyba dobrze już znany wszystkim fanom surowego black metalu, chilijski Funeral Fullmoon. Jego wkład w to wydawnictwo stanowią cztery numery czarciego grania w stylu, jak już zdążył Magister Nihilfer Vendetta 218 nas przyzwyczaić, drugiej fali w ujęciu dość norweskim. Od pierwszych nagrań muzyka tego projektu mocno śmierdzi Darkthrone oraz poczynaniami pewnego „chłopca” z Bergen. Tak też jest na „Disciples Of The Moonlight Worship”. Dźwięki płyną tutaj w średnich tempach, układając się w jednostajne tremolo, niosące chmurne melodie i nieprzepastną czerń. Charakter kostkowania już od początkowych taktów wskazuje głównie na wyżej wymienionych muzyków z Oslo, bo jego nieprzyjazny i bezduszny charakter jest niepodważalny. Zimne gitary, bas i „fenrizowe” walenie w naciągi rzuca się od razu na uszy, a specyficzne przejścia z jednego riffu w drugi są żywcem wyjęte z nieświętej trylogii Darkthrone. Chilijskie popisy wieńczy świetnie wykonany cover Emperor, który ze względu na to co się z tą kapelą stało po „In The Nightside Eclipse”, powinien ich nieco zawstydzić, przypominając im co wyrażał ich black metal na „Wrath Of The Tyrant”. Gdy cichnie Funeral Fullmoon, zaczyna Nocturnal Prayer, będący kanadyjskim odpowiednikiem swego poprzednika, lecz nie do końca. Początek jest obiecujący. Miałem wrażenie, że będę miał do czynienia z czarcią odmianą Turbonegro. Niestety po chwili punkowy sznyt ustępuje zwyczajowemu bleczurowi ze średnią agogiką. Kompozycje Murder’a wypełniają chwytliwe tremolo, któremu akompaniuje dudniąca sekcja rytmiczna. Zapętlają się one w nieskończoność, ale na szczęście przerywają je niekiedy wtrącenia i solówki na heavy metalową modłę. Pomimo tego, że wieje tu chłodem to jednak jak dla mnie jest tu zbyt melodyjnie, a te momentami wręcz „piosenkowe” loop’y, odnoszę wrażenie, iż nużą nie tylko mnie, ale również samego wykonawcę. Materiał zamyka cover Satanic Warmaster i to tyle. Polecam fanom czytelnej surowizny, gdyż dla miłośników raw black metalu będzie to mile spędzone 37 minut.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz