Ch'ahom
„Knots of Abhorrence”
Sentient Ruin Laboratories 2023
Oto mamy już trzeci materiał sygnowany logo Ch’ahom
w tym roku. Kilka miesięcy temu przybliżałem wam „Camazoth Cult”, kompilację
demówek zarejestrowanych przez zespół kilka lat wcześniej. W międzyczasie
ukazała się jeszcze nowa, jednootworowa EP-ka „Ts’ono’ot”, a teraz nadszedł
czas na pełnometrażowy debiut. Zawiera on nieco ponad czterdzieści jeden minut gruzu
i duchoty w pięciu aktach. Materiał rozpoczyna się wstępem o charakterze
trybalno-rytualnym, który idealnie wprowadza słuchacza w klimat katakumbowej
komnaty. Chwilę później ściany się trzęsą, podłoga rozstępuje, a wszystko
zalewa wypływająca spod powierzchni parująca lawa. Muzyka Niemców jest
niesamowicie gęsta i duszna, co wcale nie oznacza, że ograniczona do dudniącej
ściany dźwięku. Właśnie umiejętność wprowadzania do niej mistycznych ornamentów,
jest w przypadku Ch’ahom cechą wyróżniającą. Owszem, kręgosłup stanowią tutaj
ociekające lepkością riffy, bezpośrednio kojarzące się z death/black metalowym graniem
z Antypodów czy też, bliżej nas, Grave Miasma albo Qrixkuor, ale Ch’ahom
potrafią do tej mikstury dorzucić swoje trzy grosze. Chociażby w postaci
wspomnianych już interludiów, odgłosów pradawnych obrzędów odprawianych ku
chwale starożytnych bogów. Nie bez znaczenia jest także atmosfera tych nagrań,
cuchnąca grobem i ilustrująca potęgę boga śmierci. Niemcy potrafią w sposób
niemal perfekcyjny dozować napięcie, razić gniewem we fragmentach szybszych i
przekazywać mądrość i potężną wiedzę w gniotących zwolnieniach. Masywne
harmonie podkreślane są niekiedy klawiszowym tłem, jeszcze bardziej
przyciemniającym obraz ceremonii, lub ozdabiane naprawdę niezłymi, krótkimi
partiami solowymi. Poza charczącymi wokalizami, gdzieniegdzie potraktowanymi
delikatnym efektem, z drugiego planu wyłaniają się religijne chórki, tajemnicze
szepty albo złowieszcze śmiechy. I mimo iż wszystkie te składające się na
krwawy obrządek elementy rażą swoim ciężarem i majestatem, utwory Ch’ahom
chwilami zaskakują swoją melodyjnością.
Jest to jednak melodia zwodnicza i niezwykle trująca, nie mająca nic wspólnego
ze słodkim owocem. „Knots of Anhorrence” to rytuał śmierci przenoszący
słuchacza w inny wymiar, w którym panują zapomniane bóstwa żywiące się strachem
i nieszczęściem. Jeśli się odważycie, wejdźcie do tej świątyni, ale pamiętajcie…
Kiedy wybrzmi ostatni dźwięk, pozostaną po niej jedynie zgliszcza.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz