Manbryne
„Interregnum:
O Próbie Wiary i Jarzmie Zwątpienia”
Malignant
Voices 2023
Manbryne to zespół na wskroś polski. No bo pochodzi
z Polski, po polsku śpiewa, gra black metal w polskim stylu i wzbudza w
Polakach typowo polskie emocje. Kiedy dwa lata temu ukazał się debiutancki
album zespołu „Heilsweg: O Udręce Ciała i Tułaczce Duszy”, reakcje nań były
mniej więcej takie, jak wygląda obecnie poparcie dla dwóch głównych partii
politycznych w kraju. Jedni pluli i obrzucali gównem, choćby dla zasady, inni
piali z zachwytu i bili głębokie pokłony, a opinie, przynajmniej te które
zasłyszałem rozkładały się mniej więcej po połowie. Podejrzewam, że z
„Interregum: O Próbie Wiary i Jarzmie Zwątpienia” będzie podobnie, gdyż album
ten jest bezpośrednią kontynuacją poprzedniczki. A i moje zdanie o muzyce
Manbryne się za jego sprawą nie zmieni. Uważam bowiem, że nowy materiał w
niczym nie ustępuje nagraniom sprzed dwóch lat. Panowie zresztą są na tyle
doświadczonymi muzykami, że na spuszczenie z tonu czy wypuszczenie w świat
czegoś, co byłoby nie do końca dopracowane sobie nie pozwolą. Na „Interregum…”
dostajemy zatem czterdzieści minut drapieżnego black metalu o północnym
rodowodzie z autorskim tuningiem. Bardzo ciężko wyróżnić tutaj którykolwiek z
elementów, bowiem każdy z nich idealnie pasuje do reszty i w niczym nie
odstaje. Gitary chłoszczą bezlitosnymi, płynnie tasowanymi akordami w taki
sposób, by poszczególne kompozycje były chwytliwe a jednocześnie niosły ze sobą
odpowiednią dawkę lodowej zawieruchy, sekcja rytmiczna działa precyzyjnie jak w
szwajcarskim zegarku a potężny, pełen wściekłości wokal wypluwa z siebie
niebanalne teksty w tak emocjonalny, pełen przejęcia sposób, że ciarki
przechodzą po plecach. Zresztą na temat wkładu Pawła można by napisać dłuższy
artykuł, ale ograniczę się do krótkiego stwierdzenia, że to obecnie chyba
najsilniejszy blackmetalowy głos na naszym krajowym podwórku i jeden z
najlepszych pisarzy. Podobnie jak poprzednio, Manbryne rzadziej zwalniają niż
pędzą na pełnych obrotach, stosując w bardzo wyważony sposób akustyczne czy
klawiszowe dodatki, lecz nawet w tych krótkich sekundach spokoju czuć, iż w muzyce
czai się złość, od której rzeczony krążek aż kipi. Zrobiłem z tym albumem już
wiele okrążeń, jednocześnie wracając na chwilę do debiutu, i powiem wam, że nie
jestem w stanie wydać werdyktu, która z tych płyt jest lepsza. One obie są
ponadprzeciętnie uzależniające i zniewalające. Jeśli posiedzimy z nimi dłużej,
to niczym gęsty krzew jeżyn obrastają nas ze wszystkich stron, nie pozwalając
wydostać się ze stworzonego przez siebie świata bez krwawiących ran. Jeżeli
„Heilsweg…” was naznaczył, to sięgajcie po nowy materiał bez wahania.
Gwarantuję, że po raz kolejny dostaniecie polski black metal z najwyższej
półki.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz