niedziela, 1 października 2023

Recenzja 1863 „1863”

 

1863

„1863”

Pro Patriae 2023

Łączenie wydarzeń historycznych, czy też pojedynczych, wielkich bitew (niekiedy z czasów bardzo odległych) z różnorakimi formami metalowej sztuki, to dziś zjawisko, nie chcę powiedzieć, że powszechne, ale na pewno stosunkowo częste. Pan Radosław będący hegemonem projektu 1863 podarował sobie jednak eksplorację obrzędów, wierzeń i walk plemiennych naszych praszczurów, które często wynikały z tego, że jeden wataszka chciał przelecieć żonę, córkę, bądź nałożnicę innego wataszki. Zawiesił sobie ten jegomość poprzeczkę zdecydowanie wyżej, wybierając jako temat swej pracy najdłużej trwający w dziejach Polski zryw niepodległościowy. Tak, tak, moi drodzy, „1863” to album upamiętniający Powstanie Styczniowe, a konkretnie jego 160-tą rocznicę. Powiedzieć, że ambitnie podszedł tu chłop do tematu, to tak, jakby nic nie powiedzieć. On podszedł do niego mega ambitnie, pokazując przy okazji, że ma jaja wielkości stodoły, co w efekcie finalnym zaowocowało krążkiem wręcz wyśmienitym. Ci, którzy dobrze mnie znają zastanawiają się teraz zapewne, czy aby nie odjebało mi na starość (na co dzień pławię się bowiem w zdecydowanie brutalniejszych dźwiękach), jednak będąc całkowicie zdrowym na umyśle (bo wątroba już trochę styrana alkoholem), powiadam Wam, wyborna to płytka. Podstawą muzyki, którą tu usłyszymy jest nasączony melodią, zadziorny Black/Death. Zapomnijcie jednak o słodkim pitoleniu. Melodyjne akcenty, na jakie tu natrafimy mają niezgorszy pazur i potrafią konkretnie dokopać. Jako, że Pan Radek wyśmienitym instrumentalistą jest, a jego warsztat techniczny należy do wybornych, toteż w ów rdzeń z odwagą w sercu wplata klimatyczne miniatury instrumentalne, elementy klasycznego Heavy (posłuchajcie tylko te wysmakowane partie solowe), ciężkie, Doom Metalowe tekstury, progresywne, bogate zdobienia, jak i pulsujące niejako pod powierzchnią, rockowe ornamenty. Nie można także pominąć milczeniem użytych fachowo i z dużym wyczuciem folkowych patentów, które przenoszą słuchacza do tamtych dramatycznych często wydarzeń, a co najważniejsze, absolutnie nie tępią ostrza tego materiału. Trudno również nie wspomnieć o wyrafinowanych, niekiedy bardzo subtelnych harmoniach gitarowych, czy wioślarskich niuansach, które często powodują (przynajmniej u mnie) opad szczęki. Wszystkie wokale wykonane są w naszym dialekcie i choć można by się przyczepić do kilku szczegółów, to uważam, że efekt końcowy jest bardzo dobry. Odnoszę poza tym wrażenie, że teksty miały być niejako przekaźnikiem emocji, jakie targały walczącymi powstańcami, i jeżeli faktycznie taki był zamysł Pana Radka, cel został osiągnięty przynajmniej w 95%. Cała ta płyta jest zresztą bardzo emocjonalna i emanuje obezwładniająca, melancholijną atmosferą. Zawartość muzyczną uzupełnia doskonała szata graficzna tego krążka, na czele z obrazem Maksymiliana Gierymskiego, który przedstawia postać samotnego powstańca. Jak dla mnie „1863” to produkcja doskonała, która aż prosi się o kontynuację i z tego co wiem, sam jej twórca tego nie wyklucza. Tak więc mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości usłyszę ciąg dalszy opowieści zapoczątkowanej na opisywanym tu albumie. Tymczasem wracam delektować się tym doskonałym krążkiem, który miałem przyjemność otrzymać bezpośrednio od jego architekta.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz