sobota, 30 września 2023

Recenzja Wells Valley „Achamoth”

 

Wells Valley

„Achamoth”

Lavadome Prod. 2023

Trochę mnie zaskoczył czeski Lavadome Productions. Label ten kojarzy się raczej z czystym death lub black metalem, a ci tu mi nagle wyskakują z takim kwiatkiem jak Wells Valley. Zespół pochodzi z Portugalii, a „Achamoth” to ich trzecia płyta w dorobku. O ile death metalu na niej nie znajdziemy, to black metal już szybciej, ale taki bardziej z naklejką „post” niż prostą surowiznę. A z „postem” to jest tak, że bardzo często zespoły wpisujące się w ów nurt kombinują na siłę niczym koń pod górkę, i zazwyczaj chuj z tego wynika. Czasem jednak trafiają się prawdziwe perełki. Fakt, iż Czesi zbyt wiele nie wydają, stawiając na jakość niż ilość, dawał zatem nadzieję, że tym razem płyta nie poleci do kosza po trzech utworach. I nie poleciała. Wręcz przeciwnie, bardzo szybko zapętliła mi się w głowie i spędziłem z nią wiele przyjemnych chwil. Wells Valley składają co prawda klocki nieco stereotypowo, łącząc atmosferyczny black metal z mnóstwem wyciszaczy i inspiracji pozametalowych. Jednak ich kompozycje nie są wbrew pozorom banalne. Trzeba przyznać, że płyta potrafi mocno złapać za gardło i utrzymać w napięciu. Nie brak na niej elementów rodem z Półwyspu Skandynawskiego, szorstkich wokali bez przesadnych udziwnień, zimnych, wwiercających się w głowę tremolo, czarowania dysonansami czy fragmentów bardziej technicznych, zarówno w liniach gitarowych jak i, przede wszystkim, dochodzących zza zestawu. Są chwile, kiedy można odnieść wrażenie, że perkusista gra swoje a gitarzyści swoje, co daje bardzo ciekawy obraz zahaczający o improwizację. Drugie oblicze „Achamoth” stanowią elementy akustyczne i ambientowe, na szczęście stosowane w ilościach nie wywołujących przesytu, uspokajające i dające chwile wytchnienia, jednocześnie utrzymujące w nastroju oczekiwania na dalszy ciąg opowiadanej historii. Wszystkie stosowane na tym krążku zabiegi są przemyślane i poukładane z głową, dzięki czemu chce się do tych nagrań wrócić i poszukać kolejnych szczegółów, drobiazgów, które mogliśmy wcześniej przeoczyć. Gdybym miał Portugalczyków do kogoś porównać, to chyba byłby to nasz krajowy Mord’A’Stigmata. Aczkolwiek od razu zaznaczę, że do autorów „Dreams of Quiet Places” nieco im jeszcze brakuje. Nie zmienia to jednak faktu, że „Achamoth” jest albumem więcej niż solidnym i wartym poświęcenia odrobiny czasu. No chyba że przy tego typu nowoczesnym graniu dostajecie z automatu mdłości. Wówczas możecie sobie spokojnie odpuścić.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz