piątek, 8 września 2023

Recenzja Cadaveric Possession “The Demise of King Yima”

 

Cadaveric Possession

“The Demise of King Yima”

Putrid Cult 2023

Są zespoły, których płyty można kupować w ciemno. Zawsze bowiem gwarantują określoną jakość i styl. Jednym z przedstawicieli takiego gatunku jest rodzimy Cadaveric Possession. Chłopaki grają swoje od samego początku i nigdy nie zeszli z bardzo wysokiego poziomu. Nie inaczej jest z ich trzecim pełnowymiarowym wydawnictwem. „The Demise of King Yima” to trzydzieści sześć minut obskurnego, odpychającego i antytrendowego black metalu starej szkoły. Jeśli czarci metal kojarzy wam się z prostotą, kwadratowym łupaniem i zapachem siarki, to dokładnie to dostaniecie sięgając po najnowsze nagrania krakowskiego duetu. Kto zespół zna, ten wie, iż ich główne inspiracje płyną znad Morza Śródziemnego z początku lat dziewięćdziesiątych. Nacromantia czy Mortuary Drape zagnieździły się w sercach muzyków tak głęboko, że sam Diabeł już tych korzeni nie wyrwie. No i oczywiście Hellhammer. Królują tutaj zatem średnie tempa i obskurne riffowanie, nieskomplikowane acz charakterystycznie chwytliwe. Niepotrzebne tym kompozycjom są nieoczekiwane zwroty akcji czy finezyjne solówki, tudzież jakakolwiek awangarda. One są środkowym palcem wysuniętym w kierunku nowoczesności, i to pod każdym względem. Weźmy na ten przykład brzmienie. W dzisiejszych czasach wiele młodych zespołów czyściej brzmi nagrywając materiał demo, tracąc przy okazji ducha tego, czym black metal był na początku. Tutaj mamy brud, syf i gangrenę w stylu piwniczno garażowym. Ponadto zero introsów (poza dźwiękiem licznika Geigera na początku „The Lifepiercing Glow”), interludiów czy innego klawiszowego pitolenia. Czyste zło. I ten szorstki wokal, na „The Demise of King Yima” chyba jeszcze bardziej zachrypnięty i szczekający, ozdobiony delikatnym pogłosem. Osobiście mocno mi się tym razem kojarzący z brytyjskim Chorus of Ruin z pierwszego demo. W samych kompozycjach wyczuwam z kolei jakby jeszcze głośniejsze niż dotychczas echa Samael, tego jeszcze sprzed „Worship Him”. A gdy słucham tego prymitywnego walenia w beczki, to powiem szczerze, że mi do szczęścia więcej nie trzeba. Po raz kolejny wchłaniam nowy album Cadaveric Possession całym sobą. A może to on pochłania mnie?

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz