czwartek, 28 września 2023

Recenzja Solus Grief „What If This Was Everything”

 

Solus Grief

„What If This Was Everything”

Purity Through Fire 2023

No i nie minął nawet jeden rok od debiutu w fizycznej wersji Solus Grief, a już 22 września miała miejsce premiera drugiego albumu tego jednoosobowego projektu z Norwegii. Poprzednia produkcja, choć mocno odbiegała od norweskiego sposobu na black metal, to ujęcie tego tematu przez Praefuro było ciekawe i dość poruszające. Już po wielokrotnym przesłuchaniu „With A Last Exhale” ostrzyłem sobie zęby na kolejną produkcję i bardzo byłem ciekawy co będzie dalej. Nie zawiodłem się, bo ten muzyk stanął na wysokości zadania i uraczył mnie znowu czterema utworami, które zawładnęły mną do reszty. Cały czas jest to szczególnie depresyjny i zarazem atmosferyczny black metal, który całymi garściami czerpie z doom metalu lat 80 i 90. Jednak na „What If This Was Everything” nie są one już tak wyraźne. Co prawda w dwóch pierwszych kawałkach styl ten przeważa i częstuje mnie niezwykle gęstą oraz duszną ścianą dźwięku, która hipnotyzuje niemiłosiernie, ale coraz częściej wyłaniają się tam lodowate i równie transowe tremolo, przyspieszające nieco tempo. Gdy do głosu dochodzą dwa kolejne numery tendencja do gniotących i zawiesistych doomowych riffów prawie całkowicie zanika, a na pierwszy plan wypływają akordy właściwe dla satanicznego grania. Brzmienie co prawda pozostało, jak na poprzednim wydawnictwie, raczej cięższe, co podbija wyraźnie przysadzista sekcja rytmiczna, lecz nie pozbawione jest odpowiedniej ostrości, a szron jaki ze sobą niesie jest dzięki temu grubszy. Wszystkiemu towarzyszą rasowe wrzaski Praefuro, które wypełnione dużym ładunkiem emocjonalnym są perfekcyjnym dopełnieniem tej płyty. Ich pełen smutku, a także wściekłości wydźwięk czyni z „What If This Was Everything” bardziej diaboliczną płytę od jej poprzedniczki. Podobnie ma się sprawa z warstwą muzyczną, której części składowe złożone są bardziej z czarciego traktowania strun niż z doomowego kostkowania. Ich prędkość także jest większa, a wręcz niekiedy przeradza się w istny blizzard, który boleśnie rani uszy. Cóż, najnowsza propozycja Solus Grief jest fantastycznym rozwinięciem koncepcji zapoczątkowanej na „With A Last Exhale” z tym, że norweska dusza Praefuro wzięła górę i postawił on w większej mierze na ukłon w stronę rodzimego black metalu. Muzyka jednak z tego powodu nie zatraciła swego szczególnego klimatu, a niesie ona chmurną atmosferę podobnie jak kończące się lato. Wspaniałe cztery kompozycje, które pomimo tego, iż trwają 47 minut, zlatują szybko i nie męczą swoją długością. Nastrojowy i zarazem agresywny black metal też trzeba umieć zagrać i Solus Griefto się udało. Polecam.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz