Taubrą
„Therizo”
Debemur Morti 2023
Debiutancki krążek Taubrą włączyłem niemal
natychmiast, jak tylko pojawił się w mojej skrzynce. Bynajmniej nie dlatego, że
na niego czekałem, wręcz przeciwnie. Czytając bowiem, iż jest to projekt między
innymi muzyków szwajcarskiego Aara, za którymi to, delikatnie mówiąc, nie
przepadam, byłem nieświęcie przekonany, że zaraz go odfajkuję i wyślę do kosza.
I tu sprawdza się powiedzenie, by nie kierować się uprzedzeniami. Szybko się
okazało, że „Therizo” (słowo to w greckim Nowym Testamencie oznaczające
„zbiory”) faktycznie nieźle mnie skosił. Jest to bowiem nieco ponad
czterdzieści minut bardzo drapieżnego black metalu. Właściwie można powiedzieć,
że wojennego. Dlaczego? Choćby dlatego, że przez większość płyty nastawieni jesteśmy
na blastujące bębny, zasypujące nas gradem pocisków, przed którym naprawdę
ciężko się ukryć. Poprzez tak skomasowany atak, któremu wtóruje tyleż
agresywne, co i melodyjne riffowanie, można doznać wrażenie lekkiej
klaustrofobii, bowiem front wojenny dokoła zacieśnia się, co chwilę odcinając
kolejną drogę ucieczki. Spokojnie można w tym przypadku odnieść się choćby do
Mardukowego „Panzer Division Marduk”, aczkolwiek faktem jest, że haubice Taubrą
uderzają w nieco bardziej wpadające w ucho nuty. Gitary ponadto często prowadzą
ciekawy dialog, w którym podstawowa linia przekrzykiwana jest przez świdrujące
tremolo w tle. Żeby jednak nie było, „Therizo” nie pozbawiona jest także partii
wolniejszych, w których to jednak oddechu nie złapiemy, bowiem masywne,
inspirowane drugą falą black metalu akordy dosłownie policzkują nas z obu
stron. Panowie w niezwykle rozsądny sposób podeszli też do zastosowania partii
klawiszowych, które to pojawiają się w tle w ilościach niemalże śladowych, a
jednocześnie znacząco uwypuklają niektóre partie. Teraz szybkie pytanie. Znacie
pana Roben’a Haug’a? Koleś z Trondheim, udzielający się w nieznanych mi
Ilhalung / Legiones, zrobił na tym albumie takie wokale, że ciarki mnie
przeszły po plecach. Kurewsko silne, lodowate i przeszywające do szpiku kości. Niewielu
potrafi lepiej. Najistotniejsze jednak jest to, że nie znajdziecie na tym
albumie momentów, które choćby na chwilę dołowały, czy wepchnięte zostały na
siłę. „Therizo” trzyma równy, bardzo wysoki poziom do samego końca. Wspomniałem
o Marduk. Myślę, że inna dobrą wskazówką byłaby też wczesna twórczość Abigor
czy, w niektórych bardziej melodyjnych fragmentach, także Mgła. To co prawda
osobiste skojarzenia, ale myślę, że jakąś wskazówkę mogą stanowić. Faktem
niezaprzeczalnym jest jednak, że Taubrą nagrali kurewsko silny debiut, przy
którym ekipa Morgana w obecnej formie może się schować. Dla mnie jest to jedna
z większych niespodzianek tego roku.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz