piątek, 1 września 2023

Recenzja Paranoid Schizophrenia „Paranoid Schizophrenia”

 

Paranoid Schizophrenia

„Paranoid Schizophrenia”

Rex Diaboli Death Syndicate 2023

No to mamy kolejną pozycję w katalogu powracającej do życia Rex Diaboli Death Syndicate. Szczerze mówiąc nazwa kapeli bardzo mocno zasugerowała mi, iż będziemy mieli do czynienia z death/grindem, tudzież czystym grindem. Okładka tego wydawnictwa z kolei stanowi zgniłą wariację na temat „Altars of Madness”. No to jak już odpalimy rzeczoną kasetkę, to zdziwimy się dość mocno. Znajdziemy tu bowiem dziewięć kompozycji, dwadzieścia minut, totalnie garażowego grania, które niejednego odrzuci po trzech nutkach. I bynajmniej nie jest to granie w wydumanym przeze mnie na wstępie stylu. Azaliż jest to bardzo prymitywne oblicze death/black metalu, głęboko czerpiące zwłaszcza z wzorców kanadyjskich. Tak! Ross Bay i te sprawy odcisnęły, wręcz wypaliły, w sercach muzyków piętno, którego ukryć się nie da. Można by w sumie całą zawartość „Paranoid Schizophrenia” zawrzeć w stwierdzeniu, iż jest to mieszanka Blasphemy i Revenge w bardzo podziemnym wydaniu. Bo znajdziemy tutaj sporo rytmicznego, siłowego kostkowania na najwyższych obrotach, mnóstwo zwolnień na przeładowanie broni, charakterystyczne sprzężenia czy rzygające napalmem wokale. Rzecz w tym, że, powtórzę się, jest to w chuj prymitywne. Brzmienie beczek przypomina walenie młotkiem w odwrócone wiadro, przy czym chwilami podbijane jest dziwnym, metalicznym pogłosem. Z przekazu werbalnego nic nie zrozumiecie, bo jest to głęboki, wkurwiony bulgot, a linie gitar przecinają się we ściekłym amoku, chwilami sprawiając wrażenie jakby struny były szarpane nie przez osobników gatunku ludzkiego, a hordę rozwścieczonych psów. Wierzcie mi lub nie, ale takie właśnie napierdalanie jest dla mnie esencją death/black metalu. Tu nie ma być ładnie, melodyjnie czy z przytupem. Metal z założenia miał być odrażający i po stokroć bardziej odpychający niż  przymilający się do słuchacza. Dla przeciętnego, młodego odbiorcy muzyki metalowej te nagrania będą niezrozumiałym gównem, asłuchalnym chaosem, bulgotem. Chuja z tego zrozumie. Dla mnie z kolei jest to mjut na uszy. Cudowny wyrzyg złości, pokazanie środkowego palca nowomodzie i wsadzenie Jezusowi chuja w dupę. Zero innowacji, tylko staroszkolny kult wiadomego cmentarza i neandertalskiego grania. Myślę, że limit tej kasety (60 sztuk) i tak został zawyżony. Ona powinna się ukazać w maksymalnie 20 kopiach. Więcej pojebów zdecydowanych na jej zakup się nie znajdzie. Ja się cieszę, że mam.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz