DEMONSTEALER
„The Propaganda Machine”
Black Lion Records 2023
Demonstealer
przedstawiany jest jako zespół z Indii, ale tak miedzy bogiem, a prawdą, jest
to zdecydowanie międzynarodowy ansambl. Główną siłą sprawczą tego projektu jest
co prawda niezmordowany i niewątpliwie utalentowany Sahil Makhija (tworzący
również m.in. w Demonic Resurrection, Solus Ex Inferis, czy Reptilian Death),
jednak imponująca lista gości, którzy pojawili się na tej płycie, sprawia, że grupa
ta ma zdecydowanie interkontynentalny
charakter. Darujcie, że nie wymienię owych gości z imienia i nazwiska
(kto będzie chciał, bardzo łatwo je bowiem znajdzie), nadmienię tylko, że są to
muzycy powiązani z Alkaloid, Tryptikon, Kataklysm, Aborted, Obsidious, Cradle
of Filth, Blood Red Throne, Ne Obliviscaris, Abiotic, Cognizance, Augury, czy
Primalfrost (a jak się zapewne domyślacie, wszystkich załóg tu nie wymieniłem).
Zostawmy jednak tę nieco akademicką dyskusję, skąd jest Demonstealer i w jakim
składzie gra, a przejdźmy do meritum sprawy, czyli do muzyki zawartej na ich
tegorocznym, czwartym w dorobku, dużym albumie. Tak więc „Maszyna Propagandy”
to prawie 43 minuty nowocześnie skonstruowanego, odegranego i wyprodukowanego
Death/Black/Thrash Metalu z symfonicznym zacięciem. Nie da się ukryć, że mają
chłopaki rozmach i wszystko, co robią, robią na bogato. Usłyszymy tu więc
intensywne, gęsto żłobione, niewąsko łamane bębny, wyraźnie ciosany, grubo
wywijający, niemal geometrycznie dokładny bas, mocno techniczne, zaciekłe, raniące
dotkliwie riffy, wyśmienite, ocierające się o wirtuozerię partie solowe i
jadowite growle przeplatane czystym, agresywnym śpiewem, a wszystko to
zamarynowane w zalewie z monumentalnych orkiestracji. O tym, że od chuja tu
ciekawych, zachwycających harmonii, bogatych, wielopłaszczyznowych, niemal
progresywnych, wioślarskich inkrustacji, haftowanych szczodrze, eleganckich
sygnatur, jak i rozpasanych, zdobnych, koronkowych, chwytliwych tekstur przekonywać chyba nie muszę, i w
zasadzie, nawet nie mam takiego zamiaru, wszak muzycy, którzy nagrali tę płytę,
z koziej odbytnicy nie wypadli i jak mało kto znają się na takim rzeźbieniu.
Bez dwóch zdań bardzo dobrze słucha się tego krążka, ale niewiele pozostaje pod
kopułą (przynajmniej moją), gdy już się on zakończy. Doceniam także biegłość
muzyków, ich warsztat, oraz talent, ale takie współczesne granie słabo do mnie
gada, więc ma znajomość z „The Propaganda Machine”, zakończyła się po trzech
przesłuchaniach. Każdy jednak, kto lubi teraźniejsze, nowożytne, mocne granie,
wyprodukowane podług najnowszych standardów (kłania się nasze Studio Hertz),
może łykać najnowszą produkcję Złodzieja Demonów bez zastanowienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz