niedziela, 3 września 2023

Recenzja CHEPANG „Swatta”

 

CHEPANG

„Swatta”

Selfmadegod Records 2023

Gdy tylko zobaczyłem w mej skrzynce, przeznaczonej na płyty do recenzji, kolejny krążek sygnowany pieczęcią Selfmadegod Records, wiedziałem, że będzie kurwa wpierdol. No i nie pomyliłem się nic, a nic. Wpierdol jest, i to taki, że prostują się banany na wierzbach, a wszystkie Jezuski w przydrożnych kapliczkach srają na rzadko. Może jednak po kolei, wszak wiadomym jest, że pośpiech jest wskazany tylko przy łapaniu pcheł. Tak więc Chepang, to eskadra urodzona w Nepalu, która osiadła ostatecznie w Stanach, a „Swatta” to trzeci, pełny album grupy. Panowie nakurwiają soczysty, w chuj agresywny Grindcore, który obiekty niszczy nad wyraz skutecznie, a i jeńców brać nie zamierza (bo i po co?). „Swatta” to zatem płytka, która wręcz kipi od rozpierdalających bębnów, wyrywającego flaki z korzeniami basu, miażdżących, jadowitych riffów i różnorodnych, ekstremalnych wokali, których poziom wkurwienia sięga zenitu. No i tak Chepang sieje swój rozpierdol przez prawie 49 minut. Każdy, nawet ten, który do Grind’owego ogródka zagląda tylko raz na jakiś czas, orientuje się już z pewnością (a przynajmniej tak sądzę), że współczesne produkcje z tego gatunku, to nie jest już li tylko hałaśliwe, proste, tępe jebnięcie. Produkcje tego pokroju są w tej chwili o całe piekło bardziej złożone, niż to drzewniej bywało, a „Swatta” jest tego modelowym wręcz przykładem. Struktury rytmiczne są tu bowiem nielicho popaprane (i nie mówię tu o chwilowych wytryskach blastów osiągających prędkość światła), wiosła często, gęsto kręcą  jak ta lala, a do tego dochodzi jeszcze wysoce niepokojąca, agresywna, wulgarna elektronika i burzące poczucie wewnętrznego komfortu schematy reprezentatywne dla wydawnictw z klimatów brutalnego noise’a, nie wspominając już o dzikich, wydaje się, że na wpół improwizowanych, drylujących mózg napierdalankach, dziwnych, gitarowych tonacjach, czy wywijasach perkusyjnych o zmiennej glazurze i intensywności. Jednym słowem „Swatta” to pozawijany, brutalny wypierdol na sto dwa, który miażdży niczym nasz kultowy za komuny Rudy 102. Cudnej maści, masakrujący Grindcore. Polecam wszystkim, którzy to lubią. Ja tam se tę płytkę zakupię na pewno, a co, duży jestem i już mi wolno.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz