piątek, 8 września 2023

Recenzja OLD CASTLES / WINTERSTORM „Everlasting Black Arts in Supreme Darkness”

 

OLD CASTLES / WINTERSTORM

„Everlasting Black Arts in Supreme Darkness” (Split)

Inferna Profundus Records 2023

I ponownie trafiam na zespoły zrzeszone w Pure Raw Underground Black Metal Plague Circle. Takie to już moje zezowate szczęście, choć absolutnie nie mam zamiaru narzekać, wszak zawsze można trafić gorzej. Tym razem na wspólnym splicie prezentują się nam Chilijski projekt Old Castles i międzynarodowy ansambl Winterstorm (tworzą go bowiem bluźniercy z Ekwadoru i Chile). Nie będę Wam przedstawiał konotacji personalnych, jakie występują w tych hordach, gdyż zapewne domyślacie się, że tworzące je persony przewijają się przez większość grup zrzeszonych we wspomnianym na wstępie kółku zainteresowań. W zasadzie już sam tytuł tego wydawnictwa oddaje w pełni to, co tu napotkamy. Tak więc zarówno Old Castles, jak i Winterstorm prezentują nam po cztery wałki surowego, mizantropijnego Black Metalu utrzymanego w najlepszej tradycji gatunku. Jest zatem chropowato, mrocznie, ponuro i złowieszczo, czyli tak, jak bez dwóch zdań być powinno. Ciemność sączy się tu z każdego dźwięku, a zatopione w czerni, jak i  obficie ociekające jadem akcenty melodyczne potrafią hipnotyzować i mają niezaprzeczalnie swój piekielny urok. Można odnaleźć na tym wydawnictwie zarówno wpływy sceny francuskiej zrzeszonej ongiś w Les Légions Noires, na czele a kultowymi Mūtiilation, Torgeist, czy Vlad Tepes, jak i zimne wibracje frakcji norweskiej znane choćby z „A Blaze in the Northern Sky”, „Transylvanian Hunger”, „Spectres Over Gorgoroth”, „The Forestis My Throne”, „Dark Medieval Times”, „Wrath of the Tyrant” czy „Yggdrasill”. Celowo nie dzielę tego albumu niejako na dwa obozy, gdyż zarówno Old Castles, jak i Winterstorm fachowo i z gruntowną znajomością tematu rzeźbią w diabelskiej surowiźnie, a różnią się jedynie pewnymi, drobnymi detalami, które niewątpliwie wychwycicie, gdy tylko zdecydujecie się sięgnąć po ten krążek. Niestety znalazła się w tej słodyczy i łyżka dziegciu. Nie wiem mianowicie po jaki chuj znalazł się tu utwór „Sanguine Mort”, którego skoczna struktura wkurwia niemiłosiernie? Panowie (tu zwracam się do muzyków Winterstorm), ta kompozycja w ogóle nie powinna się tu pojawić. Stać Was na więcej niż takie nędzne, nikomu niepotrzebne, zalatujące padaczką wypełniacze. Poza tym drobnym szczegółem nie mam jednak zastrzeżeń. Dla wszystkich maniaków mizantropijnej diabelszczyzny „Everlasting Black Arts…”, to zatem produkcja z adnotacją zakup obowiązkowy.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz