„FatherLight”
Season of Mist 2023
Jeżeli
chodzi o nasz ukochany gatunek, to jak dotąd z Ukrainy docierały do mnie
wyłącznie produkcje Black lub Death Metalowe. Okazuje się jednak, że są tam
eskadry, które rzeźbią Stoner/Doom i to już ładny kawałek czasu. Stoned Jesus
(bo o nich tu mowa) tworzą bowiem od 2009 roku, a „Father Light” to już ich
piąty krążek długogrający. Z ciekawością więc
zapoznałem się z tym, co ulepili tu muzycy z Kijowa i muszę Wam
powiedzieć, że w tym gatunku zespół ten nie musi kłaniać się nikomu, jednym
słowem ich tegoroczna płytka, to wyborny materiał (jeżeli oczywiście ktoś lubi
takie klimaty). Ukamienowany Jezus zaprezentował na tej produkcji szeroką
paletę ciężkich, apokaliptycznych dźwięków, napędzaną przez tłuste, wgniatające
w glebę partie wiosła, oraz przepełnione atmosferą, rozbudowane, nierzadko akustyczne segmenty
instrumentalne. Owe struktury pędne doskonale korelują z zagęszczonymi
niewąsko, gniotącymi konkretnie bębnami, wyrazistym, w pełni obecnym, przewracającym
żołądek basem, wysmakowanymi partiami solowymi i doskonałymi, wielobarwnymi,
emocjonalnymi wokalami. Gniotą chłopaki doprawdy cudownie i na wiele sposobów,
gdyż prócz tego, co już o tej muzie napisałem,
usłyszymy tu także całe, wilgotne bogactwo progresywnych faktur
dźwiękowych, sporo chwytliwych zwrotów akcji, lokujących się w klimatach z lat
70-tych, mnogość hipnotyzujących, psychodelicznych ornamentów, jak i
monumentalnych, doprawionych okultyzmem, nieco rozmytych kontekstów
brzmieniowych, czy też odurzających, eklektycznych, intrygujących pejzaży
dźwiękowych połączonych z transowymi, wirującymi sinusoidalnie wariacjami rytmu
i dynamiki. Każda kompozycja jest tu doskonale wyważona i praktycznie każda
posiada dużą intensywność, jak i pewną subtelność, która poparta jest
mglistymi, niemal mistycznymi melodiami,
oraz technicznymi zagrywkami i ponuro zorientowanymi, klasycznymi harmoniami.
„Father Light” to nie jest muzyczny fast-food. Ten album pełen jest ciekawych,
często skomplikowanych nielicho rozwiązań. Masywnie przetacza się po słuchaczu
i przytłaczajak należy, a zarazem wciąga w swe
odmęty, mamiąc i hipnotyzując. Na koniec, niejako celem podsumowania,
dodam tylko jeszcze dwa zdania. Doskonały Stoner/Doom. Wyborny album.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz