piątek, 29 września 2023

Recenzja ARTERY ERUPTION „Straight To The Ass”

 

ARTERY ERUPTION

„Straight To The Ass”

Ossuary Industries 2023

Długo, bardzo długo kazali czekać swym fanom na kolejny, pełny album popierdoleńcy z Artery Eruption. Ostatnie ich chore rzygowiny ukazały się bowiem bez mała 14 lat temu. Niemal straciłem nadzieję, że usłyszę kolejne ich wymioty, a tu proszę. Chłopaki nieco się przeorganizowali, wzięli jaja w garść, konkretnie zabrali się do roboty i stworzyli, nie boję się użyć tego określenia, najbardziej chory i wynaturzony album z Brutal Death Metalem, jaki ukazał się dotychczas w Roku Bestii 2023. No ja pierdolę, w pizdę jeża, kurwa mać, ten album po prostu niszczy w chuj, a wałki pokroju „Anal Only”, „Straight To The Ass”, „God Made Me A Certain And Very Specific Way”, czy „Euphoric Intoxication From An Attractive Ass” sieją pod kopułą takie spustoszenie, że najbardziej perwersyjny seks w kakaowe oko, to przy tym tylko biedna, małżeńska gra wstępna. Dawno bowiem żaden zespól,  nie zaserwował mi tak miażdżących, a zarazem nielicho pozawijanych bębnów, niszczącego brązowe słoneczko, wywracającego flaki basu, rozrywających, intensywnych, a zarazem wysoce popapranych, dystopijnych riffów i growli przesiąkniętych tak sprośnymi czynami, że dorównują im tylko, zamiatane przez Watykan pod dywan, pedofilskie występki księży i biskupów katolickich. Niewątpliwie Artery Eruption to nie od dziś jeden z najbardziej chorych zespołów na scenie Brutalnego Metalu Śmierci, a ich tegoroczna płytka potwierdza to dobitnie (choć w mym prywatnym rankingu „Straight…” nie przebiła wydanej w 2009 roku "Driving My Fist…”). Tak czy srak, niewielu potrafi zagrać tak, jak oni, a wielu, którzy próbują to zrobić, w porównaniu z Erupcją Tętnicy zaliczają spektakularną padaczkę, wyglądając, jak nieudolni, sprośni praktykanci, którzy przypadkowo zaplątali się w domu rozpusty. Nic więcej już nie dodam. Po pierwsze dlatego, że słowa nie oddadzą tego, co dzieje się na tej płycie, a po drugie dlatego, że to po prostu zajebisty album i nie wyobrażam sobie, aby nie znalazł się on w kolekcji każdego maniaka kurewsko perwersyjnego Brutal Death Metalu. Ja już zarzuciłem sieci, aby go złowić,… nieważne jakim kosztem.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz